ZAOLZIE |
Polski Biuletyn Informacyjny |
dokumenty, artykuły, komentarze, aktualności |
Numer 2/2005 (14) |
CIESZYN |
23 lutego 2005 |
1.
PROTEST 2. PLATFORMA CIEŚLARA – PRÓBA OBRONY B.W. 4.
CZESI
I POLACY |
|||||||||||||||||||||||||
Przed 85 laty Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego ogłosiła:
Poniżej
publikujemy dwa artykuły, potwierdzające po 85 latach od pokazania się
tego protestu, iż napaść czeska faktycznie otrzymała zachętę do
dalszego gwałcenia praw polskich na Śląsku Cieszyńskim za Olzą, w
wyniku czego zczechizowano tam ponad 110 tysięcy Polaków. Spełniamy
ww. przesłanie Sygnatariuszy Protestu i stawiamy pod osąd opinii Narodu
Polskiego i właściwej części innych narodów cywilizowanych to, co w
czasie tych prawie 85 lat stało się na Zaolziu pod czeskim zaborem: tj.
bezwzględne wynarodowienie ponad 75% rdzennej, polskiej ludności zaolziańskiej. Cieszyn, 23 lutego 2005 Redakcja
Polskiego Biuletynu Informacyjnego Z
A O
L Z I E
|
|||||||||||||||||||||||||
Po
zawarciu Układu polsko-czechosłowackiego z 10 marca 1947 władze państwowe
w Warszawie - jak już we wcześniejszych numerach biuletynu wspominaliśmy
- zmieniły całkowicie swój stosunek do Polaków na Zaolziu.
Po dojściu polskich komunistów do władzy, kiedy im już przestało
zależeć na opinii publicznej w Polsce, doszło do jednoznacznego,
oficjalnego odcięcia się od dotychczasowego kursu obrony praw narodowych
polskiej ludności zaolziańskiej. Powstanie Platformy Cieślara 1
jest w tej sytuacji naturalną reakcją zachowawczą tych środowisk
polskich za Olzą, które w dążeniu do ratowania i obrony swej tożsamości
narodowej miały odtąd, przez wiele następnych dziesięcioleci, w osamotnieniu, bez jakiegokolwiek zaplecza w
Warszawie, stawiać czoła nie przebierającej w środkach machinie
czechizacyjnej.
Platforma Cieślara była odpowiedzią na polityczne realia
komunistycznego programu wynaradawiania zaolzian po roku 1948.
Autorzy Platformy zachowali autentyczny styl
„nowomowy”, jaki wtenczas obowiązywał w środowiskach
komunistycznych w Czechach i usiłowali o to, by na bazie sloganów, głoszonych
na V wojewódzkiej konferencji Komunistycznej
Partii Czechosłowacji (KPCz) w Ostrawie -
przemycić zdroworozsądkowe argumenty dla obrony polskich zaolziańskich
racji. Język
– jakim wtedy przemawiano do „czeskich towarzyszy” może
dziś wywoływać ... lekki uśmiech, dlatego postaram się niżej
przedstawić istotną treść argumentów zawartych w Platformie, a nie ich
dosłowne sformułowania. Wtedy jednak, w okresie głębokiego stalinizmu w
republice Czechów i Słowaków była to walka o najistotniejsze interesy
nie chronionego już ze strony Polski bytu narodowego Polaków za Olzą, z
konieczności zaprezentowana w opakowaniu komunistycznych banałów.
Było to igranie z ogniem. Trzeba tu przypomnieć pokazowe procesy w
CzSR na początku lat pięćdziesiątych 20 wieku i wyroki śmierci wykonane
na czołowych działaczach KPCz, takich jak wymieniony dalej Slánský i
in..
Paweł Cieślar, jako jedyny miał odwagę w tym czasie nasilającego
się czeskiego terroru komunistycznego firmować swym nazwiskiem program
ratowania polskości na Zaolziu, nazwany ideologicznie i prowokacyjnie
„O bolszewicką politykę narodowościową na Śląsku Cieszyńskim”,
wygłoszony na VI powiatowej konferencji partyjnej (KPCz) w Cz. Cieszynie w
kwietniu 1950. Dowodził w nim,
że: a/
kwestia narodowościowa
pozostaje na Zaolziu, wbrew
opinii czeskich komunistów, nadal nie rozwiązana, b/
przekonanie, iż kwestię tę rozwiązano już na Śląsku Cieszyńskim
za Olzą (na r. 1949)
pozytywnie, bierze się stąd,
że „czescy towarzysze” mają w
głosowaniach na ten temat w organach partyjnych przewagę liczebną
nad „towarzyszami polskimi”, c/
nieprawdą jest, że każdy inny punkt widzenia, niż arbitralnie
prezentowane poglądy czeskich towarzyszy,
jest fałszywy, d/
antypolskie podejście – wg Cieślara – jest dla czeskiej partii
komunistycznej szkodliwe.
I
tu zaczynało się zanosić na sytuację, przypominającą powiedzenie: złapał
kozak tatarzyna, a
tatarzyn za
łeb trzyma!...
Nie było
bowiem wiadomo,
kto kogo skutecznie i bezapelacyjnie
mógł przechytrzyć w oczach Moskwy, czy czescy towarzysze Cieślara, czy
też mógł pognębić czeskich towarzyszy Cieślar - absolwent kursów
komunistycznych agitatorów w szkole partyjnej w Moskwie w latach 1926 - 1931.
Faktem jednak jest, że pozycja Cieślara była na tyle mocna, że swej
odwagi nie przypłacił życiem! Niezależnie
od wszelkich mocnych ideologicznych słów Cieślara władze czeskie wcale
nie przejmowały się, że wynaradawianie Polaków może im zaszkodzić w
oczach sowieckich mocodawców i polskich komunistycznych „sojuszników
z Warszawy”. Wręcz przeciwnie – nastąpiła era
publicznego całowania się i ściskania się przy wszelkich
oficjalnych spotkaniach czeskich przedstawicieli z Pragi i Ostrawy z
polskimi, komunistycznymi bonzami z Warszawy i Katowic oraz ich namiętne
bratanie się, przy równoczesnym rozkręcaniu spirali przemocy w
odniesieniu do Polaków na Śląsku
Zaolziańskim (poruszymy ten temat w kolejnym numerze PBI Zaolzie). To łamanie
praw człowieka wsypano w okresie późniejszym hurtem
do kosza „błędów i wypaczeń”, by następnie od
nowa rozpocząć tę samą grę nacisku, aż po dzień dzisiejszy,
oczywiście teraz już pod inną, niż komunistyczną firmą! Jak
z powyższego wynika, komunista Paweł Cieślar nie godził się na
deklaratywne i werbalne tylko „załatwienie” ochrony praw
narodowych ludności polskiej na Zaolziu,
które w świetle standardów europejskich są do dnia dzisiejszego w
Republice Czeskiej łamane. Gdyby
Paweł Cieślar zabrał się w owym czasie za rzeczywiste stawianie oporu i
zmobilizował do tego gnębionych rodaków, może zdziałałby więcej. Z
historii wynika, że tylko silny nacisk na Czechów odnosi skutek Taka jest
lekcja z bitwy pod Skoczowem, gdzie 31 stycznia 1919 pouczono podstępnie
atakujące wojska czeskie, gdzie pieprz rośnie, tak że w odwrocie nabrały oddechu dopiero na Olzie
w Cieszynie! Cieślar
nie miał jednak wielkiego wyboru. Biorąc pod uwagę postawę
komunistycznej Warszawy od r.
1948 – szanse na zapewnienie praw
pozostawionym samym sobie zaolziańskim Polakom były już w r. 1950
nikłe. Próbował więc
apelować do komunistycznych sumień swych czeskich towarzyszy partyjnych,
ale to wobec ich zakłamania nie na wiele się zdało. Świadczy o tym
dzisiejszy stan liczebny Polaków za Olzą – 36 tysięcy w miejsce ówczesnych
150 tysięcy
W swej argumentacji miał Cieślar rację. Kwestia narodowościowa na
Zaolziu była nadal nieuporządkowana. Oficjalnie jednak było już wszystko
w porządku, choć liczba naszych Rodaków za Olzą zaczynała coraz
szybciej topnieć. Nic dziwnego, przecież właśnie o to władzom czeskim wówczas
- tak samo jak i dziś - chodziło. W tym sensie – dla stawianego
przez nie celu – było rzeczywiście wszystko w porządku.
W swoim wystąpieniu z kwietnia 1950 „O bolszewicką politykę
...” , czyli w swej Platformie,
Cieślar dowodził również, że narodowości się nie wybiera, nie
zmienia, tak jak nie można zmienić swego pochodzenia i mowy ojczystej, w
której się wyrastało. Owszem
– przyznaje Cieślar – istnieją renegaci. Urzędy czeskie nadal fabrykują
na Zaolziu z niektórych Polaków renegatów – wykracza to jednak poza
wartości, uznawane przez cywilizowane narody.
Wysoko stawiał tych Czechów, którzy w okresie okupacji niemieckiej
pozostali sobą - czyli Czechami, a nie kolaborantami (?) - wyraził uznanie
dla Niemców, którzy pozostali przy swych korzeniach, ale też
bezkompromisowo postulował potępienie tych, którzy ze względów
spekulacyjnych – w zależności od koniunktury - wielokrotnie w życiu
zmieniali narodowość. Warto
tu przypomnieć, iż obszar Zaolzia przechodził w 20 stuleciu aż
7 razy „z rąk do rąk”: znajdował się kolejno w
Austrii, Polsce, Czechosłowacji, Polsce, hitlerowskich Niemczech,
komunistycznej Czechosłowacji i obecnie w liberalistycznym Czesku.
Ci, którzy w tym czasie jak rękawiczki zmieniali narodowość, spotykali
się u władz czeskich z największym uznaniem, zwłaszcza jeśli stawali się
gorliwymi i lojalnymi Czechami. Nie
przeszkadzało nawet, jeśli podawali się za Czechów przybysze z Galicji,
którzy byli najbardziej skorzy do zmiany narodowości. Chodziło przecież
o „etniczne zmajoryzowanie rdzennie polskiego Zaolzia, więc każdy
„Czech ad hoc” był
witany z otwartymi ramionami. Byli bowiem tacy, co migrowali na te tereny za
pracą z Polski (ze względu na pochodzenie, niską świadomość narodową
i ich „mazurzenie” lekceważąco określani przez rdzennych
Polaków na Zaolziu, jako „Cesi od Zywca”).
To oni najchętniej
zostawali zapalonymi Czechami
„od urodzenia”, powiększając rosnącą liczbę ludności
czeskiej, która migrowała na bogate w surowce
Zaolzie z Moraw lub Czech. Oczywiście, taka migracja byłaby do
przyjęcia, gdyby nie skutkowała prześladowaniami rdzennych Polaków, żyjących
na Zaolziu od wielu stuleci.
I tak oto Cieślar zaserwował w swej Platformie czeskim
komunistycznym towarzyszom postulaty nie do strawienia.
Podał je w niepodważalnej na owe czasy otoczce nauk pod wezwaniem
Lenina i Stalina. Żądał spełnienia spraw oczywistych, które jednak,
chociaż ideologicznie
uzasadnione i oparte na klasykach maksizmu-leninizmu, były dla komunistów
czeskich nie do przełknięcia. Spełnienie tych postulatów oznaczałoby
bowiem dla czeskich wyznawców komunizmu zniweczenie dorobku tych,
którzy już od kilku dziesiątków lat
przybywali na Zaolzie z Czech i innych obszarów Republiki,
by wynaradawiać tamtejszych autochtonów. A
Cieślar postulował, iż: 1.
Na terenie Śląska Cieszyńskiego (jego zaolziańskiej części,
gdzie Polacy stanowili przed czeskim zaborem w r. 1919 ok. 70 % ludności,
czyli większość lokalną) należy język polski traktować na równi
z językiem czeskim. Łamanie tego ustalenia powinno być surowo karane. 2.
Narodowości nie można dowolnie wybierać lub zmieniać. Jest ona
wyznaczona przez przynależność do danej społeczności narodowej. Zmiana
narodowości jest przeważnie wynikiem ucisku narodowego lub ekonomicznego,
który powinien być zakazany. 3.
Autochtoniczna ludność Zaolzia, posługująca się śląską gwarą
jako swym językiem macierzystym, będącym w istocie językiem polskim,
tworzy jednolitą wspólnotę
lokalną i bez względu na deklarowaną inną narodowość jest społecznością
polską właśnie z uwagi na mowę – na macierzysty język polski. Z
tego względu należy uznać że ci, którzy mówią gwarą śląską, jako
swym językiem macierzystym, są Polakami. (Dygresja:
W chwili obecnej w placówkach publicznych na Zaolziu czeski personel, chyba
w intencji czechizacji miejscowych Polaków mówiących gwarą, obsługuje
ich wyłącznie w języku czeskim, aby ich skłonić do mówienia po czesku.
Z drugiej strony, przybyszów z Polski, mówiących potocznym językiem
polskim, ten sam personel obsługuje posługując się polską gwarą cieszyńską.
Wiadomo, że miejscowy Polak w życiu codziennym chętnie używa swojej
gwary. W czeskich miejscowych szkołach jest używanie tej gwary o
staropolskich korzeniach po prostu młodzieży zakazane, tak jak zakazane było
przez hitlerowców pod rygorem kary fizycznej). 4.
Polakami są naturalnie nadal i ci, którzy przybyli „za
chlebem” na Zaolzie z Polski (tzw. Cesi od Zywca) i tu się osiedlili,
nawet gdyby ze względów koniunkturalnych deklarowali inną (czeską)
narodowość. 5.
Komuniści, sugerował Cieślar, nie powinni kontynuować czechizacji
wg wzorców swych poprzedników przy władzy – tzn. wzorców czeskiej
burżuazji. 6.
Należy zatrzymać wynaradawianie rdzennej ludności na Zaolziu (w
tekście - Śląsku Cieszyńskim) przez
zniesienie dyskryminacji narodowościowej i poprzez właściwe działania
spowodować - polskie scalenie narodowe rdzennej ludności zaolziańskiej,
pogrupowanej na różne odłamy autochtonów, deklarujące z różnych względów
inną narodowość, różną od pochodzenia (Czesi, Ślązacy ...). 7.
Szkoły z czeskim językiem nauczania powinny być przeznaczone dla
dzieci pochodzenia czeskiego.. 8.
W tych czeskich szkołach podstawowych i przedszkolach, gdzie naucza
się w języku czeskim i w których większość stanowią dzieci autochtonów
- czyli dzieci rdzennej ludności zaolziańskiej, należy wprowadzić jako
obowiązkowy przedmiot - język polski.
Po okresie adaptacyjnym należy w tych szkołach zaprowadzić
polski język nauczania. 9.
Poprzez wprowadzenie odpowiedniego programu nauczania
w szkołach można będzie usunąć brak polskich i polskojęzycznych
pracowników w urzędach, placówkach usługowych, handlowych i gałęziach
życia gospodarczego. Te miejsca pracy należy w pierwszej kolejności udostępnić
dla rdzennych mieszkańców. 10.
Koszty rozwoju oświaty i kultury - zarówno dla Polaków, jak i
Czechów - ponosić powinien budżet państwa. 11.
Specjaliści – absolwenci szkół
krajowych i zagranicznych, wywodzący się z Zaolzia nie powinni
stawać przed koniecznością migracji za pracą poza teren Śląska Cieszyńskiego. 12.
Należy zwiększyć nakład miejscowej prasy polskiej. 13.
Należy w oficjalnej deklaracji potępić ucisk narodowy i
ekonomiczny rdzennej ludności Zaolzia. 14.
Należy powołać specjalną oficjalną komisję dla określenia
granic obszaru Zaolzia, na którym należy wprowadzić w życie powyższe
żądania. 15.
Wymienione zasady powinny prowadzić do utworzenia Polskiego Okręgu
Autonomicznego w ramach republiki czechosłowackiej. Taka
była treść istotnych postulatów zawartych w
platformie Cieślara, przedstawionej przez jej sygnatariusza
na kwietniowej, powiatowej konferencji KPCz w Cz. Cieszynie w r.1950. Na
reakcję czeskich czynników partyjnych nie trzeba było długo czekać.
Tekst platformy przekazano najwyższym organom państwa czeskiego – do
Komitetu Centralnego (KC) KPCz,
bo partia rządziła w tym kraju. Omawiali ją najwyżsi przedstawiciele
partyjni – prezydent Gottwald, Slánský,
Kőhler, sekretarz KC Bareš – członkowie prezydium KC partii. W
rok później, w 1951 r. na forum konferencji partyjnej tego samego szczebla
w Cieszynie Czeskim doszło do decydującej rozprawy z Cieślarem za jego
platformę – za próbę ratowania polskości na Zaolziu. Przyjechał
na konferencję z dyrektywami prezydenta Gottwalda sam sekretarz KC –
Bareš. Zarzucił Cieślarowi, w związku z platformą,
m.in. gomułkowszczyznę, ideowe powiązania z Titą w Jugosławii a
cieślarowską obronę polskości na Zaolziu utożsamił z rasistowską
teorią Blut und Boden
Hitlera i Rosenberga. Na
konferencji powiało grozą. Polscy towarzysze partyjni odsunęli się od
Cieślara. Zdradzony w typowo komunistycznym stylu przez nich wszystkich,
został nagle przeraźliwie sam. Czesi triumfowali. Ówczesny, z r. 1951
„Naczelny” Głosu Ludu, polskojęzycznego komunistycznego szmatławca
na Zaolziu, (nazwisko zapewne znane Czytelnikom z naszego poprzedniego
biuletynu) służalczo zapewnił Bareša, że za Cieślarem nikt nie stoi!!! Pawła
Cieślara usunięto z wszelkich funkcji partyjnych, a za rok –
wyrzucono z partii komunistycznej, lecz On sam – aż do śmierci
(1983) – nazywał siebie bezpartyjnym komunistą.
Niestety
– tylko On ... komunista ... Cieślar - jako jedyny, pozostał na tej
konferencji wierny obronie polskości, pozostał wierny pamięci swego ojca,
który zginął w walce w czasie zdradzieckiej napaści Czechów na Polskę
w r. 1919. Rozmawiałem
z Pawłem Cieślarem w 25 lat po tych konferencjach. Nigdy duchowo nie
skapitulował w powyższej sprawie związanej ze swoją platformą
i nie wyparł się przekonań narodowych – za które zginął
jego ojciec. Uszanowałem więc i inne jego zapatrywania, choć do dziś nie
potrafię zrozumieć, jak to się stało, że w czasie swego pięcioletniego
pobytu w latach dwudziestych minionego stulecia w Sowietach nigdy nie
pojechał np. 100 km na wschód od Moskwy, co ja wręcz, wbrew zakazowi,
uczyniłem w latach powojennych, by się naocznie przekonać o prawdzie
komunistycznej rzeczywistości.
Za
Jego dokonania w obronie polskości na Zaolziu, za które mógł zapłacić
życiem, głęboko chylę przed nim czoło. B.W. 1)
Paweł Cieślar,
ur. w r. 1902 w Trzyńcu, Polak
zaolziański, którego ojciec zginął w trakcie walk z czeskim najeźdźcą
podczas podstępnej napaści wojsk czeskich na Polskę w r. 1919, był
działaczem robotniczym w hucie trzynieckiej na Zaolziu, sygnatariuszem
dokumentu zwanego potocznie Platformą Cieślara – zaś oficjalnie:
„O bolszewicką politykę narodowościową na Śląsku Cieszyńskim.”
|
|||||||||||||||||||||||||
Źródło
|
|||||||||||||||||||||||||
Notka biograficzna:
Ewa
Milerska (1915-1985). Urodziła się w Nydku po zaolziańskiej stronie
Czantorii i tam przeżyła całe swoje życie społeczniczki i poetki
ludowej. Działała aktywnie w miejscowym Zespole Kobiet Polskiego Związku
Kulturalno-Oświatowego i prowadziła w swej wiosce bibliotekę publiczną.
Była aktywnym członkiem Sekcji Czytelniczo-Bibliotekarskiej oraz
Folklorystycznej przy ZG PZKO. Pisała eseje na temat śląskiego haftu
ludowego, a zwłaszcza motywów zdobniczych śląskich strojów ludowych
oraz wiersze, które ukazywały się na łamach miejscowej prasy -
„Zwrotu” i „Głosu Ludu”. Wyszły także we wspólnym
tomiku trzech zaolziańskich poetek ludowych - „Korzenie”. Pośmiertnie
wydano jej tomik wierszy „Kwiaty
z naszej łąki”. Oprac.
A.S. |
|||||||||||||||||||||||||
Olza
– widok z prastarej Wieży Piastowskiej
|
|||||||||||||||||||||||||
Większość
Polaków na Zaolziu uważa się za Czechów mówiących tylko nieco
odmiennym językiem, twierdzi w internecie czeski „historyk”.
W r. 1919, w chwili czeskiej, podstępnej agresji na Polskę, teren
Zaolzia zamieszkiwało ponad 150 tyś. Polaków. Była to ponad 70% większość
lokalna w skali całego tego obszaru. W
r. 1920 Czesi nadciągający na Zaolzie zaklinali się: „Polacy, my
nie przychodzimy tutaj, aby Was wynarodowić!!!” W
r. 2001 polską narodowość podało na tym obszarze już tylko ok. 36 tysięcy
rdzennych mieszkańców. Reszta została brutalnie zczechizowana. Dziś
jednak nawet to nie zadowala czeskich aspiracji wynaradawiających. O
większości z tych 36 tysięcy Polaków, czeski
„historyk” Jan Parma twierdzi (patrz www.cepol.stosunki.pl/textyc/c0501.htm)*,
że uważają się oni za Czechów, mówiących
tylko nieco odmiennym językiem. Tak więc ww.
„historyk” już zaolziańskich Polaków odpisał prawie w całości
! Jak
prawdziwe jest myślenie życzeniowe, zaprezentowane w tym „źródle”,
któremu nadano cechy, aktualizujące strony www na rok 2004, powinni się
wypowiedzieć polscy mieszkańcy Zaolzia sami. Tutaj
natomiast zastanówmy się - na przykładzie zamieszczonego w internecie
„Studium..” tego „historyka” - nad prawdomównością
i wiarygodnością czeskich partnerów zza Olzy, lansujących integrację w
ramach „Euroregionu Śląsk Cieszyński”. Najpierw
należy zapytać, jak Czesi oceniają dziś de facto polski wkład w
obronę Europy przed sowieckim zalewem w r. 1920. Jak można wnioskować
z cytowanego poniżej
tekstu, swoimi sympatiami i sercem są oni - tak jak wówczas – nadal
po stronie bolszewików. Parma pisze (tłumaczenie cytatu z oryginału) - „podział
(w r. 1920 – przyp. red.) Śląska Cieszyńskiego można uznać za całkowity
sukces dyplomacji czechosłowackiej pod kierunkiem Edvarda Beneša i wręcz
za porażkę Polski, która nie potrafiła „walczyć” na dwu
frontach, na wschodnim z Rosją i na południowym z CzSR”. To
mówi samo za siebie. Ww. „historyk” czeski pozwala sobie na
cudzysłów przy słowie walczyć i nic nie wspomina o tym, że to Polacy (a
nie krasnoludki) w sierpniu 1920 przepędzili spod Warszawy bolszewików,
ratując Europę przed sowieckim zalewem
a nieco wcześniej, pod koniec stycznia 1919, dali łupnia Czechom
pod Skoczowem., tak że ci zatrzymali się w rozpędzie aż w Cieszynie. Było
to – co prawda, nieco
za blisko. Tu trzeba Parmie przyznać rację! Z tych informacji wynika
jednak, że Polacy potrafili z sukcesem walczyć na dwu frontach. Przepędzili
nie tylko sowieckiego, ale i czeskiego
zdradzieckiego agresora, któremu w wyniku klęski pod Skoczowem nie udały
się podstępne plany zajęcia i utrzymania w swym ręku całej Ziemi
Cieszynskiej, aż po Bielsko.
Takie są fakty! Tyle
na temat twierdzenia czeskiego historyka, odnośnie braku zdolności Polaków
do walki na dwu frontach, zaprezentowanego na stronach internetowych
w r. 2004 (sic !). O tym, że nasi pobratymcy dziś znowu
zdradzają nowe ciągoty, tym razem do ekonomicznego zaanektowania niezdobytej
zbrojnie w r. 1919 części Ziemi Cieszyńskiej – będzie poniżej!
Politycy
czescy wmawiali dotąd wszystkim, zwłaszcza Polakom na Zaolziu, pomijając
przy tym treść ważnych dokumentów historycznych, iż przejęcie Zaolzia
w r. 1938 było dziełem agresji Polski, uzgodnionej w oparciu o tzw.
„Monachium” i że to był polski
nóż w plecy bezbronnej Czechosłowacji. Takie sugestie znajdują się również
w sformułowaniach Parmy o roku 1938. Porównajmy te sformułowania Jana
Parmy z dokumentami z tamtego okresu. Pomijając
fakt, że nawet Parma przyznaje, iż całe polsko-czeskie pertraktacje o
Zaolzie miały miejsce przed
„Monachium”, które dla czynników czeskich stanowi określoną
cezurę czasową w uznawaniu stutus quo granic, autor ten zamienia zarówno
kolejność przyczyn i następstw, jak i kolejność czasową wymiany
dokumentów między Pragą a Warszawą, aby wykazać, że to nie decydenci z
Pragi zaproponowali Polsce, jako pierwsi i z własnej inicjatywy, przejęcie
Zaolzia i to w sposób, który miał jeszcze bardziej uwikłać Polskę w
konflikt z Niemcami w kontekście zagadnienia korytarza gdańskiego. Oto
fakty: Parma
pisze (tłumaczenie cytatu z
oryginału): „21
września 1938 w polskiej nocie zażądano od rządu czechosłowackiego podania
stanowiska w sprawie postępowania CzSR w odniesieniu do terytorium,
zamieszkałego przez ludność polską. Praga
odpowiedziała 25 września i zaproponowała bezzwłoczne rozpoczęcie
pertraktacji w tej sprawie. W dzień później
(a więc 26.9.1938 – przyp. red) Beneš w piśmie do Mościckiego
zaproponował zmianę dotychczasowych granic na podstawie obustronnego
porozumienia. 27
września rząd polski zażądał
natychmiastowego przekazania (przedmiotowej – przyp. red.) części
Cieszyńskiego, zajęcia go przez wojsko polskie ...” (co jest
oczywistym fałszem, jak wykażemy poniżej – przyp. red.). Zupełnie
inna co do dat, treści i argumentacji jest zawartość dokumentów, dotyczących
tej samej sprawy, zdeponowanych zarówno w polskim MSZ pod sygn. A. MSZ Zespół
P.III W.104 i W.106 jak i w czeskich zbiorach archiwalnych (dawniejszy A.Ú.D.K.S.Č
– noty Krno-Papée) Przede
wszystkim należy stwierdzić, że Beneš
zwrócił się do Mościckiego z pismem datowanym, a więc i napisanym
i sformułowanym nie 25 a 22 września 1938, które wprawdzie
Mościckiemu bylo doręczone 26 września,. lecz zawierało treść i
ustalenia z 22.9.1938, tudzież decyzję, jak wynika z treści,
natychmiastowego stworzenia nowej atmosfery we wzajemnych stosunkach,
a tą była (w sformułowaniu użytym przez Beneša)
płaszczyzna zasady rektyfikacji granic.
O ile więc w polskiej nocie z 21.9.1938 tylko dowiadywano się o stanowisko
w sprawie postępowania CzSR wzgledem Zaolzia, o tyle Beneš już
22.9.1938 sformułowal, jako pierwszy płaszczyznę zasady rektyfikacji
granic, czyli zwrotu Zaolzia Polsce na cały tydzień przed
„Monachium“! Zarówno
odpowiedź Mościckiego z 27 września 1938
do Beneša, jak i nota rządu polskiego z 27.9.1938 (dowód
w korespondencji czeskiego ministra spraw zagranicznych Krofty do polskiego
ambasadora Papée z 30.9.1938)
nie zawierały żadnych ultymatywnych żądań w sprawie natychmiastowego
przejęcia Zaolzia od Czechów. Tymczasem Parma twierdzi coś wręcz
odwrotnego (różnica istotna w tym, że Parma opisuje luźno fakty a my
odsyłamy do dosłownych dokumentów w tej sprawie – (kliknij!) nr 1
PBI Zaolzie niniejszego serwisu Zaolzie.org z 23.1.2004). Krofta w piśmie z
30.9.1938 z uznaniem kwituje propozycje polskiego rządu z 27
września odnośnie zawarcia natychmiastowej umowy w sprawie losów
Zaolzia. Ponadto czeski minister Krofta w tym pismie z
30 września wyraźnie stwierdza, że Rząd Czechosłowacki
chiałby pokreślić, że chodzi tu o akt dobrej woli, wynikajacy z jego
własnej i n i c j a t y
w y i własnej woli, a
następnie podaje projekt terminów zwrotu Polsce Zaolzia, ale takich, że
ich przyjęcie moglo Polskę drogo kosztować.
Z całej
tej dokumentacji wynika więc nie to, co pisze powyżej Jan Parma
o polskich notach, pismach i datach, lecz fakt, że przejęcie Zaolzia przez
Polskę zaproponował Beneš Mościckiemu
jako pierwszy i jako własną inicjatywę Rządu Czechosłowackiego i jego własną
decyzję. Był
to misterny plan – Beneš zaproponował
terminy zwrotu Zaolzia najwcześniej
na koniec października 1938, a nie na początek tego miesiąca, aby
Niemcy mieli czas zająć Zaolzie i by w ten sposob przerzucić
cały konflikt o Zaolzie między Niemcy i Polskę. Takie
postawienie sprawy decydentów czeskich, zagranie sprawy Zaolzia do autu z
faulem na rzecz Niemców, zelektryzowało Warszawę. Jeszcze przed północą
30 września 1938 polski ambasador Papée przekazał w Pradze ultimatum z
żądaniem natychmiastowego zwrotu Zaolzia, zagrabionego podstępnie w r.
1919. To było pierwsze tego rodzaju ultymatywne żądanie, które eliminowało
z gry Niemcy – a nie, jak pisze Parma – miało miejsce już
w nocie polskiej z 27. 9.1938. Jesteśmy
więc świadkami tego, jak to stwierdzenia Jana Parmy na temat wyzwolenia
Zaolzia w r. 1938, sprzeczne z danymi z dokumentów archiwalnych, zostają
zamieszczone w internecie na zaktualizowanej w połowie roku 2004 www
stronie. Tłumaczenie
dosłownego tekstu dokumentów, ktore zaprzeczają wykladowi Jana Parmy,
dotyczącego pertraktacji na linii Beneš-Moscicki we wrześniu 1938 w
sprawie zwrotu Zaolzia znajduje się w archiwalnym nr. 1 PBI-Zaolzie z 23.1.2004
niniejszego serwisu. (kliknij nr 1 PBI-Zaolzie). Długi
byłby zestaw fałszywych twierdzeń Parmy, dotyczących Zaolzia, dlatego
ograniczamy się do przedstawienia tylko niektórych.. Szczytem braku jego
kompetencji jest tu określenie polskiej gwary cieszyńskiej, którą posługują
się Polacy na Zaolziu, jako tylko nieznacznie różniącej się od jezyka
czeskiego i wynikający stąd jego wniosek, że już prawie nie ma Polaków
za Olzą, (czyli apogeum czeskich marzeń!) i że Polacy ci czują się
prawie wszyscy, lub znaczna ich większość – Czechami. Parma
ponadto pisze następujące hasła o sytuacji na Zaolziu w trakcie 2 wojny
światowej: „Wspólnie
przeciw nazistowskim Niemcom“ – porównaj (klikając) to
stwierdzenie z tekstem nr 7 PBI-Zaolzie z 23 7.2004
Zawierucha wojenna, str 1, str.2,
- następnie - „Niemiecka
administracja okupacyjna nie czyniła różnicy miedzy Polakami i Czechami i
gnębiła ich po równu“ – porównaj to zdanie z tekstem na
str. 2, 2 szpalta i str. 3, 1
szpalta, klikając nr 11 PBI-Zaolzie z 23.11.2004. To stwierdzenie
Parmy jest tak szokujące, że autentycznym Polakom z Zaolzia,
którzy tam żyli w czasie 2
wojny, zapiera oddech. Po
wojnie w 1945 r. zdaniem Parmy powoli nastawała dla Polaków zaolziańskich
sielanka, a to: ... „dzięki
komunistom, którzy w obu państwach sukcesywnie przejmowali władzę i
wchodząc na drogę socjalistycznego rozwoju nie byli zainteresowani
odgrzewaniem starych waśni“.W tej sprawie polecamy uwadze czytelnika
m.in. tekst o Platformie Cieślara w niniejszym nr 2/2005 (14) PBI-Zaolzie. Sam
Parma stwierdza, że spadek liczebności mniejszości polskiej do r. 1989
widoczny jest w spadku liczby polskich szkół z 69 do 28. Nie wspomina
natomiast o brutalnej likwidacji tych szkół pod pozorem zakładania szkół
zbiorczych i vice versa -
tworzenia w ten sposób podstaw spadku liczby Polakow na Zaolziu. Cóż - za
to jeszcze serdecznie możemy podziękować
... komunistom! I
wreszcie ukoronowanie czeskich ambicji piórem Parmy: Dochodzi
on do wniosku, że „z dzisiejszego punktu widzenia wszelkie
konflikty i tarcia narodowościowe na Zaolziu zostały już na tle
potencjalnych problemów ekonomicznych zapomniane“ (jak by
moglo być inaczej, jeśli w swym tekście, kilka wierszy wyżej twierdzi,
że Polacy na Zaolziu uważają juz siebie za Czechów mówiących tylko
trochę innym językiem, a więc ich tam już praktycznie nie ma!?). Co
więc trzeba w tej sytuacji zdaniem Parmy uczynić? Kiedy już Polaków
zaolzianskich nie ma, to trzeba w sposób przyśpieszony tworzyć Euroregion
Śląsk Cieszyński, bo – cytujemy: „Powstanie obszar, który - rozdzielony w przeszłości
z powodów ekonomicznych - znowu się połączy w jedną całość
właśnie z uwagi na potrzebę rozwiązywania problemów ekonomicznych.“
... (nic dodać, nic ująć!) Biorąc
pod uwage zaradność, z jaką sobie nasi południowi, czescy sąsiedzi
poradzili z prawdą o Zaolziu, co przedstawiliśmy tutaj tylko skrótowo dla
okresu od r. 1938 do 2004, należy mieć ufność, że nowy Euroregion Śląsk
Cieszyński znacznie szybciej, niż Zaolzie, przerodzi się w obszar pod
genialnym zarządem moralnie, prawdomównością i kulturowo znacznie wyżej
od nas stojących Czechów i że w krótkim czasie będzie na tym obszarze aż
po Bielsko żyła wyłącznie ludność czeska, posługująca się mową
tylko nieznacznie różniącą się od języka czeskiego. Wnioski?
Drodzy
Radni i Prezydencie Grodu Piasta w cieszyńskim Ratuszu! Uczcie się szybko
czeskiego, abyście wkrótce mogli mówić językiem przynajmniej trochę do
niego podobnym! Choćby czymś na wzór przekupek z targowisk w prawobrzeżnej
części Cieszyna, które twardo przemawiają do zaolziańskich Polaków
swoją „wspaniałą czeszczyzną“, budząc nie tylko uśmiech
politiwania, ale i szczere rozgoryczenie. One kroczą w awangardzie... ale
przed Wami jeszcze wszystko. Zacznijcie malować czeskie szyldy w Cieszynie!
Zakładać czeskie szkoły! Zmieniać nazwy ulic na czeskie! Place oznaczać
nazwiskiem autora dzieła literackiego „100 tysięcy nas spolszczyli,
100 tysięcy nas (Czechów!) zniemczyli ...“, bo teraz będzie:
„Jsme tu my!“. W
100 rocznicę wydarzeń
z 23 stycznia 1919 r. (tj. 23.1.2019!) – czyli dnia początku wyzwalania TIESZINSKA – całe
Bielsko, aż po Białkę – niechaj powróci do czeskiej maticy, na
naukę pozostaje Wam więc już niewiele czasu! Jan
Leśny
*Jan Parma
– Spor o Těšínsko... studie o čs.-polském územním sporu,
opracowanie cytowane w publikacji jest na http://www.cepol.stosunki.pl/textyc/c0501.htm,
aktualizowanych na dzień 18.5.2004.
|
|||||||||||||||||||||||||
Z
cyklu: W 15 rocznicę „aksamitnej rewolucji” na Zaolziu
Stanisław GawlikROZDWOJENIE
JAŹNI
W lutym 1990 wśród działaczy PZKO średniego i starszego pokolenia wybuchła nieznana dotąd „epidemia“ - siadanie na dwu stołkach. Znamienne dla niej były dywagacje o potrzebie zwołania Nadzwyczajnego Zjazdu PZKO i Zlotu Polaków. Z jednej strony - Komitet Obywatelski Sekcji Polskiej Forum Obywatelskiego (KO-SP FO) wybrał swój organ wykonawczy, czyli Radę, liczącą niewiele mniej członków, niż wszystkich jej wyborców. W jej skład weszli: T. Wantuła (rzecznik), M. Siedlaczek (rzecznik), J. Rusnok (rzecznik), J. Klimsza, B. Konieczny, B. Glac, J. Ciesielski, D. Branna, W. Josiek i A. Klimeš, która na następnym spotkaniu wycofała się z udziału w Radzie. Rada rozpoczęła akcję Sejmików gminnych, korzystając bez żenady z lokali PZKO, tak potępianego przez KO-SP FO. Z drugiej strony - Tymczasowe Prezydium PZKO czyniło intensywne przygotowania do nadzwyczajnego Zjazdu oraz starało się uzyskać poparcie działaczy terenowych dla idei zorganizowania w maju w Karwinie Festiwalu PZKO. Apelowało również do członków, że potrzebna jest pomoc, zwłaszcza lokalowa, dla wznawiających swoją działalność różnych polskich organizacji społecznych. Powołano również Komisję Rehabilitcyjną, która przyjęła i rozpatrzyła wnioski dotyczące 12 osób dyskryminowanych przez poprzednie władze PZKO (tu wypada przypomnieć, iż liczba członków PZKO wynosiła powyżej 25 tysięcy osób). Powstała nowa maniera „okrągłego stołu“, gdzie kilkanaście zaproszonych osób deliberowało nad tym, co i jak należy uczynić. Wszystko to zaprawiane było „głęboką troską“ o dalszy byt Polaków na Zaolziu. Oczywiście prym wodzili tam członkowie Rady KO-SP FO, bo przedstawiciele PZKO byli niby „konserwą“, gdyż ciągle występowali z konkretnymi żądaniami: np. opublikowania Statutu Zlotu Polaków i chcieli wiedzieć, jaki będzie status Rady Polaków – społeczny, czy polityczny. Spierano się o to, kto w ogóle będzie miał prawo być wybierany i jaka formacja polityczna będzie miała możliwość wprowadzania Polaków z Zaolzia na listy wyborcze. Ta degrengolada była na rękę ówczesnym nowym władzom czechosłowackim, bo mogli dzielić i rządzić. Przydzielili więc nowe miejsce posła w Czeskiej Radzie Narodowej T. Wantule (w CzRN zasiadał już zweryfikowany uprzednio W. Niedoba, który został wybrany na posła z klucza byłych władz komunistycznych, jako bezpartyjny, robotnik, narodowości polskiej). W tym samym czasie, pomimo zapewnień władz centralnych o usprawnieniach dotyczących małego ruchu granicznego, strona czeska nie wyraziła zgody na poszerzenie liczby przejść granicznych oraz na wprowadzenie Konwencji granicznej z roku 1959, podobnej do tej, która przed 2 wojną światową umożliwiała ludności nadgranicznej przekraczanie granicy. W prasie czeskiej pojawiały się też napastliwe polemiki, dotyczące wystąpienia posła W. Niedoby, który przedstawił oświadczenie programowe nowo powstałego Ruchu Politycznego Mniejszości Narodowych Wspólnota. W jasno sprecyzowanym exposé, wygłoszonym w języku polskim, przedstawił on dorobek polskiego społeczeństwa na Zaolziu oraz w oparciu o istniejące ustawy wskazał na ich łamanie w odniesieniu do szkolnictwa, działalności kulturalnej organizacji polskich oraz kontaktów z Macierzą. Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że stanowisko Wspólnoty spotkało się z dezaprobatą Rady RO – SP FO , której członkowie oburzali się ze zgorszeniem, twierdząc – cyt.: „jak można tak bezwzględnie niszczyć dopiero co rozwijającą się demokrację państwa czechosłowackiego“! W Nawsiu 17.2.2005 Stanisław Gawlik |
|||||||||||||||||||||||||
|