ZAOLZIE

Polski Biuletyn Informacyjny

dokumenty,  artykuły, komentarze, aktualności

Numer 9/2005 (21)

CIESZYN

23  września 2005

wersja do druku  MS Word  (doc)    

 wersja do druku  Adobe Acrobat  (pdf)  

     powrót do strony głównej   www.zaolzie.org     


SPIS TREŚCI

1. SZLAKIEM LEGIONU ŚLĄSKIEGO ZIEMI  CIESZYŃSKIEJ 

2. Pieśń legionowa, śpiewana również przez dzieci szkolne na Zaolziu w r. 1939:

Najgorsze co  może spotkać żołnierza po walce, to krzywda   zapomnienia.   Pragniemy więc przygarnąć do serca dziedzictwo naszych ojców i przenieść w przyszłość hart ich ducha i ofiarę ich krwi, albowiem naród, a nawet jego cząstka, tracąc pamięć - ginie!

SZLAKIEM LEGIONU ŚLĄSKIEGO
ZIEMI  CIESZYŃSKIEJ

Kapitan Józef Wesołowski, adiutant 3 pułku piechoty Legionów Polskich, pułku w którego skład wchodziły kompanie śląskie, napisał we swych wspomnieniach:

„Dwie kompanie ich było, dwie kompanie poczęte w „Parku Sikory” (w dzisiejszej zaolziańskiej części Cieszyna – przyp. red.), które odeszły z dworca cieszyńskiego, z tego dworca, na którym [potem] „brat Czech” – zacierał napisy polskie „brata Lecha”. Na którym żandarm czeski, znany z wyczynów w całej [pierwszej] wojnie światowej (nota bene zwłaszcza poza frontem),  wytrawnym okiem żandarmskim pełnił służbę „ku chwale czechosłowackiej republiki”.

Dwie kompanie ich było, rzucone żołnierskim rozkazem poza przełęcze Karpat, aby pełniły służbę w 3 pułku piechoty Legionów polskich. [...]

Śląskie kompanie śpiewały piosenki o Polsce. Śpiewały i prały bagnetem i kolbą „sybirskich striełków” – za grzechy [ich] praojców, za krew powstańczą, za Sybir, za łzy matek i płacz sierót, za to co było  - i co będzie!...

Śląskie kompanie nie strzelały, bo im starczył bagnet i kolba,  starczyła pogarda pieśni, [...] starczył zaszczyt umierania polskim żołnierzem. [...]

Śląskie kompanie brały ciosy i odpłacały ciosami z nawiązką,  aż w szale ataków załamały się bataliony „sybirskich striełków”, aż zaczęły dawać jeńców i odpływać ku gardzieli Horodyszcza, gdzie czekał na nich  precyzyjnie skoncentrowany ogień zaporowy baterii górskiej Waltera ...”

Legendą tych kompanii był por. Jan Łysek, komendant „2 kompanii śląskiej” Legionów Polskich, pośmiertnie awansowany do stopnia kapitana.

 

Urodzony w Jaworzynce, malowniczej wiosce górskiej pod Jabłonkowem, wchłonął w siebie piękno i spokój słonecznych zbocz górskich wraz z cichym życiem górali, ich wierzeniami, podaniami, bajkami – i przepuściwszy je przez pryzmat swej twórczej wyobraźni układał w rymy lub piękną prozę. Był m.in. autorem pięknego utworu „Śpiący rycerze”, z którego zapożyczyliśmy dla Polskiego  Biuletynu Informacyjnego – Zaolzie znamienny cytat, zamieszczony na stronie głównej naszego serwisu:

   ...”Ognisko w domach tli, jeszcze nie zgasło,
Śpiący lud w trudzie zmaga się, wysila,
By się obudzić. Czas, byś dawał hasło! 

To właśnie Jan Łysek był jednym z tych, którzy nie pozostali obojętni na hasła czynnej walki zbrojnej o wyzwolenie kraju, rzucone w r. 1914 przez Józefa Piłsudskiego. Był jednym z założycieli Legionu Śląskiego, wśród których przeważali zwłaszcza nauczyciele. Był jednym z tych, którzy poświęcili swe życie, walcząc  o wolną Polskę z wiarą, że cały Śląsk Cieszyński znajdzie się w jej granicach.

 

Ś.P. Jan Łysek
Ś.P. Jan Łysek
Komendant „Śląskiej Kompanii” Leg. Pol.

 

Kiedy z 5 na 6 sierpnia 1914 zapadła w Krakowie decyzja o utworzeniu Legionów Polskich do walki z caratem, powszechny zapał ogarnął wszystkie warstwy ludności Śląska Cieszyńskiego. Legion Śląski powstał co prawda na bazie „Stałych drużyn polowych” Sokoła, których komendantem był Hieronim Przepiliński, dyrektor szkoły Macierzy w Cieszynie, ale zgłaszali się do niego nie zrzeszeni robotnicy, chłopi, studenci, nauczyciele, lekarze i przedstawiciele innych zawodów. Jako ciekawostkę warto tu przytoczyć, że spośród 30 gniazd sokolich, które stały się zalążkiem Legionu Śląskiego, aż 21 działało na zachód od Olzy, czyli na terenie przyznanym później - w r. 1920 – Czechosłowacji na mocy decyzji Rady Ambasadorów w SPA, niezgodnej z zasadami etnicznego podziału Europy po pierwszej wojnie światowej, wysuniętymi przez amerykańskiego prezydenta Wilsona.

Legion uformował się w Parku Sikory, położonym w Cieszynie, tuż nad lewym brzegiem Olzy. Ochotnicy najpierw korzystali z gościnności sibickich gospodarzy (wioska Sibica, obecnie dzielnica zaolziańskiej części Cieszyna), potem zaczęli rozbijać namioty, budować kuchnie polowe i wznosić centra sanitarne, nie zaniedbując oczywiście ćwiczeń wojskowych i nauki strzelania z austriackich karabinów, w które zostali wyposażeni. Śpiesznie im było na front, lub choćby do Krakowa, do Legionów Polskich.

Ofiarność ludności polskiej z Ziemi Cieszyńskiej na cele Legionów była nadzwyczajna. Po dwóch tygodniach pobytu w obozie, żołnierze nie tylko się znakomicie prezentowali, lecz byli również wyposażeni we wszystko, co im było potrzebne. Okres szkolenia i wyposażenia zakończono manewrami na terenie zagłębia ostrawsko-karwińskiego - skąd wywodziła się spora część legionistów - w drugim tygodniu września. Dla żołnierzy były one egzaminem z przysposobienia wojskowego, zaś dla całej Polski dowodem polskości i uświadomienia narodowego mieszkańców Śląska Cieszyńskiego.

W pierwszym dniu manewrów legion podzielił się pod zamkiem cieszyńskim na dwie kompanie. Jedną dowodził Feliks Hajduk, drugą - wspomniany już Jan Łysek. Całością kierował komendant Przepiliński. Obie kompanie wyruszyły w kompletnym rynsztunku, z oddziałem sanitarnym i kuchniami polowymi. Jedna skierowała się do Łazów (obecnie dzielnica Orłowej), druga do Frysztatu (przemianowanego po II wojnie światowej przez komunistyczne władze czechosłowackie na Karwinę I), skąd oba oddziały wyruszyły w kierunku Dąbrowej, by stoczyć  pozorowane starcie. Na nocleg zatrzymano się w Orłowej, gdzie część żołnierzy skorzystała z gościnności polskiego prywatnego gimnazjum Macierzy Szkolnej, udając się tam na spoczynek, zaś część zanocowała w namiotach. Rano jedna kompania wyruszyła w kierunku Bogumina, a potem Gruszowa, druga przez Pietwałd i Radwanice do Morawskiej Ostrawy. Ich drugie starcie w formie boju o Polską Ostrawę nastąpiło na polach pomiędzy Gruszowem i Muglinowem. Po zakończeniu tych gier wojennych odmaszerowali  na zasłużony odpoczynek. W Domu Polskim w Ostrawie zgotowano dla nich serdeczne przyjęcie, w którym uczestniczyli przedstawiciele wszystkich okolicznych gmin. Po zabawie, zakończonej gromkim odśpiewaniem „Nie damy ziemi skąd nasz ród”, legioniści wyruszyli na nocleg, by następnego dnia wziąć udział w historycznym marszu do Cieszyna, do Parku Sikory. Przemarszowi wśród szpaleru ludności towarzyszyły okrzyki radości i serdeczność mieszkańców mijanych wiosek i miasteczek. Wyrazem właściwego posłannictwa Legionów Polskich były słowa wójta Mistrzowic Sobiesława Cieńciały: „Cześć ziemi śląskiej, cześć, że w chwili obecnej, kiedy Polska kruszy swe pęta, i ona nie pozostaje bezczynną!”.

Wreszcie nastał oczekiwany dzień wymarszu. 21 września 1914 Legion, żegnany przez wielotysięczne tłumy opuścił Cieszyn. Jego ideą była droga do wolnej i niepodległej Polski przez  c z y n. Ta idea pozwoliła żołnierzom przetrwać w najgorszych warunkach kryzysu, dała siły moralne i fizyczne do znoszenia trudów i niebezpieczeństw wojennych.

Obie kompanie Legionu Śląskiego skierowano do Mszany Dolnej, gdzie formowano właśnie II Brygadę Legionów Polskich. Stamtąd wyruszyli przez Węgry do budowania drogi przez Przełęcz Pantyrską w kierunku Galicji Wschodniej, którą miała przejść artyleria. Towarzyszył im w tej pracy oddział saperski, złożony również ze Ślązaków. Pierwszą bitwę stoczyli cieszyńscy legioniści 24 października 1914, po czym szybko po sobie nastąpiły kolejne, krwawe starcia, często bezpośrednie – na bagnety. Przypłacił je wkrótce życiem m.in. dowódca jednej z kompanii Legionu Śląskiego, ppor. Hajduk, zginęło wielu żołnierzy, oficerów i podoficerów.

W połowie października 1915 nadeszła do legionistów śląskich radosna wieść, że wszystkie brygady legionowe  mają zostać połączone i odtąd będą walczyć razem. 15 października 3 pułk piechoty Legionów został transportem kolejowym przewieziony na Wołyń, gdzie już od trzech tygodni walczyły razem dwie brygady legionowe (pierwsza i trzecia). Razem z oddziałami wojska austriackiego legioniści z I i III brygady stoczyli zacięte walki pod Kostiuchówką, gdzie zostali zmuszeni przez przeważającą siłę wroga do wycofania się na dalsze pozycje, w wyniku czego powstała w froncie ogromna luka, zagrażająca oddziałom legionowym. Do zapełnienia tej luki i odebrania wzgórza dominującego nad Kostiuchówką przerzucone zostały dwie kompanie I baonu 3 pułku piechoty Legionów – pierwsza podhalańska i druga śląska dowodzona przez por. Łyska. Nieprzyjaciel zdążył się już okopać i umocnić swoją pozycję zasiekami z drutów kolczastych i naszpikować karabinami maszynowymi. Pomimo gęstego ognia, obie kompanie podeszły aż pod druty pozycji nieprzyjacielskiej, lecz tu natarcie utknęło. Ostrzał z broni maszynowej przeciwnika zrobił jednak swoje. Żołnierze polscy przylgnęli do płaskiego terenu, próbując się okopać, lecz tworzyli łatwy i widoczny cel.

Porucznik Łysek, który nigdy w boju nie tylko się nie położył, ale nawet głowy nie schylił, ukląkł wtedy na prośbę  żołnierzy, lecz w tym momencie został trafiony kulą w głowę.  Padł bez przytomności i po kilku godzinach skonał. Obie kompanie walczyły do wieczora, lecz ich atak został przez Moskali odparty. Był to najkrwawszy bój w dziejach walk drugiej kompanii śląskiej. Niemcy, którzy byli świadkami tej bitwy, spoglądali odtąd z podziwem na oddziały legionowe, a wzgórze, na cześć męstwa legionistów (a zwłaszcza kompanii śląskiej) nazwali Polską Górą.

Po śmierci dowódcy kompanii por. Łyska dowództwo nad oddziałem objęli już inni oficerowie, nie wywodzący się ze Śląska. Pozostało też w niej już niewielu z tych, którzy 21 września 1914 wyruszyli z Cieszyna, by walczyć o Polskę i składać dla Niej daninę swej krwi, ale nazwa „śląska” przetrwała do chwili, gdy  Legiony przeszły pod niemiecką komendę. Nadszedł ciężki kryzys przysięgowy i rozwiązanie Legionów, po czym Kompania Śląska, wraz z 3 pułkiem przeszła pod komendę austriacką Jako Polski Korpus Posiłkowy. Po haniebnym pokoju brzeskim kompania śląska wraz z innymi oddziałami legionowymi przeszła  przez front austriacki pod Rarańczą, gdzie poturbowała znaczne oddziały piechoty austriackiej i artylerii niemieckiej, by w końcu stoczyć bitwę z wojskami niemieckimi pod Kaniowem.

Legiony, jako zorganizowane jednostki bojowe, przestały istnieć. Ich żołnierze i oficerowie rozpryśli się po całej Europie, stając tam na czele polskich organizacji wojskowych, z którymi w r. 1918 rozbrajali oddziały niemieckie, lub wracali z oddziałami zorganizowanymi na obczyźnie, by bronić i umacniać granice rodzącej się na nowo Polski. 

Pisząc o Legionie Śląskim i o ofiarności ludności Ziemi Cieszyńskiej, a w szczególności jej skrawka zaolziańskego, oderwanego po I wojnie światowej od Macierzy, warto przypomnieć pewien epizod związany z Legionami Polskimi.

Na skutek naporu wojsk rosyjskich na Kraków pod koniec r. 1914, musiała nastąpić ewakuacja instytucji wojskowych na zachód.  Naczelny Komitet Narodowy, Departament Organizacyjny, Departament Skarbowy i Oddział Sanitarny, przeniosły się do Wiednia. Departament Wojskowy, pod dowództwem ówczesnego podpułkownika, Władysława Sikorskiego, z wszystkimi pododdziałami, stacjonował w rejonie Trzyńca i Jabłonkowa, gdzie polscy żołnierze darzeni byli szczególną przychylnością miejscowej ludności. Był to jeden z najowocniejszych okresów działania Departamentu Wojskowego, który osiadł w Nawsiu i okolicy. Szkolono nowe oddziały, które zasilały pułki walczące na froncie. Intensywną działalność rozwinęło też Biuro Sanitarne przy Departamencie Wojskowym, które zajmowało się organizowaniem szpitali wojskowych i kolonii wypoczynkowych oraz ewidencją rannych. Powstały więc szpitale w Wędryni, Nydku, Nawsiu, Jabłonkowie, Łyżbicach i Boconowicach oraz kolonie wypoczynkowe w Piosku, Milikowie i Boconowicach.

Fakt, że legioniści zostali rozmieszczeni wśród patriotycznej ludności polskiej z okolic Jabłonkowa i Trzyńca, wśród tych, którzy kilka tygodni temu żegnali własnych synów odchodzących na front z Legionem Śląskim, miał dla obydwu stron duże znaczenie. Ludność miejscowa przyjmowała legionistów w swoich domach, gdzie czuli się jak swoi i to poczucie pomagało im nabierać nowych sił i wracać na pole walki.

Najważniejszym wydarzeniem z okresu pobytu oddziałów legionowych na Ziemi Cieszyńskiej był przyjazd Komendanta Józefa Piłsudskiego i Jego pobyt wśród legionistów podczas Świąt Bożego Narodzenia oraz Jego udział w wigilii legionowej, podczas której miejscowe dzieci polskie śpiewały kolędy.

Nieopodal Rynku Mariackiego w Jabłonkowie stoi po dziś dzień dom, w którym podczas pobytu kwaterował Józef Piłsudski. Od kilku lat znów widnieje na nim tablica, upamiętniające to ważkie dla Zaolzian wydarzenie z przeszłości, gdy tymczasem w prawobrzeżnej części Cieszyna ukonstytuował się kilka lat temu Społeczny Komitet Odbudowy Pomnika Legionistom – Bohaterom Ziemi Cieszyńskiej. Oryginalny pomnik w podzięce za ochotniczy i patriotyczny zryw ludu śląskiego, który stanął pod cieszyńskim Zamkiem Piastowskim  w r. 1934, został zrabowany i zniszczony przez Niemców w pierwszych dniach II wojny światowej. Społeczność cieszyńska, a także rodacy z Ziemi Cieszyńskiej,  rozsiani po Polsce i świecie, czynnie i nieraz hojnie wsparli obudowę pomnika. 

 

Dom w Jabłonkowie, w którym mieszkał Marszałek Józef Piłsudski

 

Wiele zachodu włożyli członkowie Społecznego Komitetu  w uzyskanie pozwolenia na jego odbudowę. Wreszcie w 2004 roku władze miasta wydały to zezwolenie i praca ruszyła z miejsca. Dzięki temu, że zachował się pierwowzór przedwojennej Cieszyńskiej Nike, dłuta prof. Raszki, można było zlecić gliwickim zakładom odlewniczym, znanym z wykonania odlewów najsłynniejszych polskich pomników, wykonanie również i tego odlewu. Ruszyły też prace przy budowie fundamentów pod pomnik. Dzięki odważnym harcerzom, którzy uratowali przed Niemcami płaskorzeźby z cokołu pomnika i tym którzy przechowywali je przez dziesięciolecia z nadzieją, że wrócą po wojnie na swoje miejsce, wysoki cokół znów ozdobią oryginalne, przedwojenne tablice, a na jego wierzchołku stanie postać cieszynianki trzymającej w ręku miecz w pozycji obronnej, takiej jaka stanęła w tym samym miejscu 71 lat temu.

Uroczyste odsłonięcie pomnika spodziewane jest pod cieszyńskim zamkiem w październiku br.  Składamy hołd tym, którzy przelali swą krew w obronie Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, zaś serdeczne podziękowanie tym, którzy włożyli wiele wysiłku w to, by pomnik upamiętniający ich poświęcenie znów stanął na pierwotnym miejscu i był świadectwem pamięci także dla przyszłych pokoleń, by przypominał im o bohaterskich dziejach ludności Ziemi Cieszyńskiej z jednej i drugiej strony Olzy.

oprac.  Alicja Sęk

do góry

Pieśń legionowa,
śpiewana również przez dzieci szkolne na Zaolziu w r. 1939:

Grzeszni ludzie zapomniani, Ojcze nasz!
Budzimy się dziś z otchłani, Ojcze nasz!

 

Daj nam jutrznię jasnowłosą,
Z krwi i potu obmyj rosą,
prowadź w pole choćby boso,
Ojcze nasz!

Tę pieśń zaczerpnęliśmy ze śpiewnika O.M. Żukowskiego „Pierwsza Brygada – wieniec pieśni legionowych w układzie na dwa głosy”, wydanego w r. 1928 we Lwowie.  Podobnie jak wiele innych piosenek legionowych, prowadziła ona żołnierzy – również tych z Legionu Śląskiego – do walki o wolną i  niepodległą Polskę. To oni - zbudzeni z otchłani wiekowej niewoli - poszli do boju, by pod wodzą swego Komendanta – Józefa Piłsudskiego – skruszyć okowy nałożone Polsce przez  zaborców.

Redakcja

 

do góry


Zaolzie-Polski Biuletyn Informacyjny, nr 9/2005 (21)
Redaktor wydania: Jan Leśny

www.zaolzie.org
Poczta el.:  kontakt@zaolzie.org

wersja do druku  MS Word  (doc)    

 wersja do druku  Adobe Acrobat  (pdf)  

     powrót do strony głównej   www.zaolzie.org     

do góry