ZAOLZIE

Polski Biuletyn Informacyjny

dokumenty,  artykuły, komentarze, aktualności

Numer 2/2006 (26)

CIESZYN

23  lutego 2006

wersja do druku  MS Word  (doc)   
wersja do druku  Adobe Acrobat  (pdf)  

powrót do strony głównej   www.zaolzie.org 

Serwis Informacyjny Zaolzie - Historia i WspółczesnośćArchiwum 2006 Serwisu Informacyjnego Zaolzie.org


SPIS TREŚCI

1.GRANICE ZAKŁAMANIA I PRAWDY, Alicja Sęk 

2. List z Zaolzia, J. B.

3. Leć pieśni, Adolf Dostal

4. Retrospekcja PBI ZAOLZIE

GRANICE

ZAKŁAMANIA  I  PRAWDY

            Granicę państwową - również i przed wiekami - przenoszono tu ponad głowami mieszkańców. Granicę etniczną stanowiły jednak dziewicze lasy. Odgradzały one przez stulecia tereny Księstwa Cieszyńskiego od osiadłych dalej na zachód i południe Morawian, mówiących nieco innym językiem, związanych z nieco inną kulturą.  Bez względu na to, po czyjej stronie była władza, jedynym językiem jakim posługiwała się miejscowa ludność, była polska gwara śląska. Inne języki - a zwłaszcza niemiecki i szczątkowo czeski - jako napływowe - zaczęto tu szerzyć odgórnie, po tym jak cieszyńska gałąź książąt piastowskich uległa zniemczeniu, a w konsekwencji weszły te tereny w bezpośrednie władanie Habsburgów.

            To wówczas językiem urzędów stał się niemiecki. Do Komory Cieszyńskiej zaczęto sprowadzać obcych, niemieckojęzycznych, nierzadko czeskich urzędników, którzy – podobnie zresztą jak cieszyńscy Piastowie – będąc pod długowiecznym panowaniem Habsburgów, łatwo ulegli germanizacji. W konsekwencji Habsburgowie chętnie powierzali stanowiska urzędnicze na tych terenach Czechom. Głównym motywem ich zatrudniania tam  było to, że będąc lojalnymi obywatelami monarchii – lepiej lub gorzej – władali językiem słowiańskim, bardziej niż niemiecki zrozumiałym dla miejscowej ludności. Pomimo tych zabiegów, kiedy w wieku XIX, wraz z rozwojem przemysłu zaczęło narastać uświadomienie narodowe, rdzenna ludność Księstwa Cieszyńskiego opowiedziała się za polskością.

            Gdy pod koniec I wojny światowej zatrzęsła się w posadach monarchia Habsburgów, ludność Ziemi Cieszyńskiej zebrana na wiecach zorganizowanych w różnych miastach, opowiedziała się za przynależnością do Polski. 12 października 1918 - na zebraniu przedstawicieli stronnictw politycznych i gospodarczych oraz stowarzyszeń kulturalnych w Domu Narodowym w Cieszynie – powołano Radę Narodową Księstwa Cieszyńskiego i uchwalono obszerną rezolucję, w której zadeklarowano:

„Jako Polacy, zamieszkujący kraj polski, uznajemy bezwarunkowo przynależność naszą i kraju naszego do całej, zjednoczonej i niepodległej Polski z dostępem do morza.

Za najważniejszy obowiązek wszystkich Polaków w chwili obecnej uważamy jedność w działaniu i usuwaniu na bok wszystkiego, co by nas różnić i dzielić mogło, bo wobec narodu, wobec dziejów i potomności odpowiedzialni jesteśmy za to, ażeby skupić dziś wszystkie siły do jednego, najważniejszego celu: budowy państwa polskiego i utrwalenia bytu jego na wewnątrz i na zewnątrz.

Z bratnim narodem czeskim pragniemy żyć w zgodzie i dobrym porozumieniu”

Polacy na Śląsku Cieszyńskim uprzedzili w ten sposób o cztery dni manifest austriackiego cesarza Karola do jego „wiernych i kochanych ludów” z zapowiedzią przebudowy Austrii w państwo związkowe, w którym każdy naród będzie tworzyć własną państwowość. Mieli już swoją Radę Narodową, która 19 października tegoż roku oficjalnie rozpoczęła działalność.

W nocy z 31 października  na 1 listopada 1918 dokonano w Cieszynie przewrotu wojskowego. Bez przelewu kropli krwi opanowano tej nocy dowództwo austriackiego garnizonu cieszyńskiego. Dzięki tej akcji w dniu Wszystkich Świętych 1918 wysoko nad miastem, na Wieży Piastowskiej powiała biało-czerwona flaga. Świadczyła o powrocie tej ziemi do Polski. Opowiadały się przeciwko temu tylko niepolskie władze kilku gmin w zagłębiu karwińskim. By nie doszło do niepożądanego konfliktu polsko-czeskiego, zawarto 5 listopada 1918 umowę pomiędzy Radą Narodową Księstwa Cieszyńskiego, a Zemským národním výborem pro Slezsko w Ostrawie (dalej ZNV), ustanawiającą tymczasową granicę, którą w przyszłości miały zatwierdzić rządy w Pradze i Warszawie, granicę za którą opowiadała się przeważająca część miejscowej ludności.

Mieszkańcy późniejszego Zaolzia nie cieszyli się jednak zbyt długo przynależnością do Polski. Granicę ustanowioną w listopadzie 1918, od roku 1919 wielokrotnie przenoszono ponad ich głowami. O zdradzieckiej napaści Czechów, dokonanej wbrew ustaleniom wymienionej już umowy pomiędzy ZNV w Ostrawie i Radą Narodową w Cieszynie pisaliśmy obszernie w styczniu br., wspominając ofiary bestialskich morderstw, dokonanych przez Czechów na polskich żołnierzach i ludności cywilnej. Po tej napaści przesunięto linię graniczną, zostawiając po czeskiej stronie całą kolej koszycko-bogumińską i karwińskie zagłębie węglowe. Takie rozgraniczenie, choć niezgodne z prawem samostanowienia narodów, zatwierdziła 28.7.1920 przychylna Czechom Rada Ambasadorów w Spa.

Wymierającemu już pokoleniu urodzonemu pod koniec XIX i na początku XX wieku - za jego przyzwoleniem, lub wbrew jego woli - aż sześciokrotnie zmieniano przynależność państwową. Na przełomie wieków byli poddanymi „miłościwie panującego” cesarza monarchii austriacko-węgierskiej, Franciszka Józefa I. W r. 1918 opowiedzieli się za Polską. W r. 1919 zostali podporządkowani Czechom. W r. 1938 na krótko odzyskali upragnione obywatelstwo polskie, by w roku następnym utracić ponownie niepodległość i niedobrowolnie stać się obywatelami (drugiej kategorii) Rzeszy Niemieckiej i wreszcie po II wojnie światowej, z nadania Stalina stać się ponownie obywatelami Republiki Czechosłowackiej, odizolowanymi od Macierzy pilnie strzeżonym kordonem granicznym.  

Gdy pod koniec listopada ubiegłego roku, siedząc przed telewizorem pstrykałam pilotem, jedna z audycji na trochę dłużej przykuła moją uwagę. Nie pamiętam który to był program. Nie słyszałam nazwiska opowiadającego, bo zaczęłam go słuchać już w trakcie trwania reportażu. Był nim starszy pan z Kuźnicy - prawdopodobnie Białostockiej. Opowiadał, jak to - wielokrotnie - przenoszono granice nad  głowami mieszkańców Podlasia, jak oddzielano od siebie granicą sąsiadujące ze sobą domy, rozdzielano rodziny, uniemożliwiając wszelkie kontakty. Opowiadał brzmiącą dziś zabawnie historyjkę o tym, jak do kontaktowania się z bliskimi używano... kota z przywiązaną do szyi karteczką, bo tylko kot mógł się niepostrzeżenie prześlizgnąć przez szeroki pas zawsze świeżo zaoranej ziemi.

Tak było nie tylko na wschodzie Polski.

Ten pas zaoranej ziemi skojarzył mi się wówczas z obrazami z dzieciństwa. To też była granica między „bratnimi” krajami, nasza granica południowa. Przemknął mi przed oczyma pas zaoranej ziemi i budki strażnicze wyglądające jak ambony myśliwskie, służące do podglądania dzikiej zwierzyny.  Rozmieszczono je tak, by każda piędź ziemi granicznej była w zasięgu wzroku, by nic na tym terenie nie mogło umknąć uwadze obserwatorów. Tu miejscami nawet kot nie mógłby być posłańcem, gdyż wiadomo - kot rzeki nie przepłynie, zaś  przygraniczna oranina ciągnęła się nawet wzdłuż brzegu Olzy. Ta graniczna rzeka,   poza okresami wezbrania wód płynąca dość leniwie, nie była dla ówczesnych czeskich włodarzy Zaolzia wystarczającą ochroną przed kontaktowaniem się ze sobą ludności polskiej, mieszkającej nad jej obydwoma brzegami. 

            O tamtej granicy – na Wschodzie – po latach „niezłomnej przyjaźni pomiędzy bratnimi krajami, Związkiem Radzieckim i Polską Ludową”  mówi się dziś i pisze. O tej południowej, dzielącej od siebie ludność Śląska Cieszyńskiego, prawie nikt z młodszych Polaków nawet nie słyszał. Jeszcze w latach pięćdziesiątych nie wpuszczano na Zaolzie tamtejszych rodaków mieszkających w Polsce, nawet na ostatnie pożegnanie najbliższych – na pogrzeb ojca, matki, brata lub siostry. Prawie z cudem graniczyło też otrzymanie przepustki do Polski przez zaolziańskich Polaków, mieszkających nadal na Ziemi Ojców, administrowanej przez władze czechosłowackie. Do minimum ograniczyła się również grupa tych osób, które pracując po jednej stronie granicy, mieszkały po drugiej i mogły się legitymować stałymi przepustkami. Czyż więc można się dziwić, że w konsekwencji tych drastycznych posunięć władz komunistycznych doszło do tak daleko idącej, brutalnej czechizacji Śląska Zaolziańskiego?

            Mieszkając poza terenem Zaolzia i mając ograniczone możliwości kontaktu ze swoimi Rodakami - podczas kolejnych, nielicznych pobytów w stronach rodzinnych - z przerażeniem obserwowałam, dokonujące się tam przemiany. Odzwierciedlał to zwłaszcza język. Bezpośrednio po II wojnie światowej prawie wszyscy tamtejsi rodowici mieszkańcy, tak jak w minionych wiekach, mówili nadal piękną, nieskażoną, polską gwarą śląską, taką jaką jeszcze dziś można usłyszeć na prawym brzegu Olzy i w tej części Podbeskidzia, która pozostała przy Macierzy. Kiedy Stalin ponownie przyznał zaolziańską ziemię Czechom, a potem czescy zarządcy spod znaku sierpa i młota porozumieli się z rządzącymi w Warszawie sługusami Moskwy, rozpoczęło się kolejne zasiedlanie tego terenu przez ludność napływową z innych części Republiki Czechosłowackiej - kolejne, gdyż pierwszą intensywną czeską kolonizację tej ziemi rozpoczęto w latach dwudziestych XX wieku.

Ta kolejna fala zasiedlania spowodowała, że zwłaszcza - ale nie tylko - w północnej, zagłębiowskiej części Zaolzia zrobiło się wielojęzycznie. Do pracy w kopalniach przyjeżdżali Czesi, Słowacy, Węgrzy ze Słowacji i liczni Cyganie (nazwa Romowie nie była jeszcze wówczas w powszechnym użyciu). Językiem urzędów stał się odtąd wyłącznie język czeski. W szkołach obowiązkowo uczono tego języka. Przeprowadzano sprzeczne z prawem międzynarodowym zmiany administracyjne. Powiaty z przeważającą liczbą polskich mieszkańców łączono z powiatami czeskimi, inne rozdzielano tak, by zmniejszyć w nich polski odsetek. W zagłębiu karwińskim kontynuowano też rozpoczęte już przed wojną rabunkowe wydobycie węgla, na skutek czego ulegały dewastacji  kolonie górnicze, a nawet całe miejscowości (np. Łąki), zamieszkiwane przez zwarte skupiska polskich mieszkańców. Byli oni w ten sposób zmuszani do przenoszenia się w środowiska nowych osiedli, budowanych na miejscu wyburzonych uprzednio polskich wiosek. Znaleźli się w ten sposób w rozproszeniu, zdominowani przez obcą kulturowo i etnicznie ludność napływową. Był to jeden z mechanizmów depolonizacji Zaolzia.

Już bodajże w połowie lat sześćdziesiątych, posługując się na Zaolziu tamtejszą gwarą, którą wyniosłam z domu rodzinnego, zaczęłam być przez obcych postrzegana jako „nietutejsza”. Po prostu nie stosowałam czeskich naleciałości, które już wtedy, w przeciągu kilkunastu lat odseparowania od Polski, zdążyły się zadomowić w mowie miejscowej ludności. W tym czasie – z urzędowo potwierdzonym  zaproszeniem - było już można łatwiej otrzymać przepustkę lub paszport, a co ważniejsze – z tym dokumentem przekroczyć granicę, choć czasem z mniejszymi lub większymi szykanami ze strony - nierzadko pijanych - umundurowanych stróżów nienaruszalności granic „bratnich krajów socjalistycznych”. Gwoli ścisłości dodać należy, że kiedy w obydwu państwach ugruntowała się komuna, panami życia i śmierci na przejściach granicznych poczuli się pracujący tam mundurowi z jednej i drugiej strony granicznego kordonu. Kiedy złagodzono utrudnienia paszportowe, próbowano zniechęcić ludzi do przekraczania granicy poprzez przeciągające się w nieskończoność kontrole graniczne. Powodowały one formowanie się przed przejściami drogowymi wielogodzinnych, wielokilometrowych korków samochodowych, niezmiernie uciążliwych dla okolicznych mieszkańców, zaś dla podróżujących koleją - znaczne opóźnienia w kursowaniu  międzynarodowych „ekspresów”.

Kiedy w latach osiemdziesiątych powstała w Polsce Solidarność, kiedy zaczęły się tu rodzić ruchy niepodległościowe, skwapliwie wykorzystano ten moment. 13 grudnia 1981, o godz. 15 granica polsko-czeska została szczelnie zamknięta również dla tzw. małego ruchu granicznego, to znaczy dla mieszkańców pogranicza, posiadających przepustki do rodziny zamieszkałej po drugiej stronie granicy, a nawet dla oficjalnego słowa pisanego, pomijając już możność przepływu drugiego obiegu – wydawnictw nielegalnych. Potwierdzony telegram wprawdzie upoważniał do udziału w pogrzebie kogoś bliskiego, ale zaproszenia bez szczególnej okazji wydawano bardzo niechętnie i to tylko zstępnym (rodzice, dzieci, wnuki), a już nie np. rodzeństwu.

 Antysolidarnościowa propaganda i oskarżanie strajkujących robotników polskich o nieróbstwo, święciły w Republice Czechosłowackiej triumfy. Czeska propaganda komunistyczna wpajała w umysły odizolowanych od Macierzy zaolziańskich Polaków, pozbawionych antidotum w postaci niezależnych publikacji, poczucie wstydu za „polskie nieróbstwo i warcholstwo strajkujących w Polsce robotników”. Drążąc w ten sposób umysły rdzennych, polskich mieszkańców Zaolzia, próbowano ich pozbawić poczucia dumy narodowej - co się w wielu przypadkach udawało. Jak już pisaliśmy, po II wojnie światowej, wielu zaolziańskich Polaków, znów prześladowanych przez Czechów, a zwłaszcza przez czeskich narodowych socjalistów, już w latach czterdziestych uwierzyło komunistom, którzy stosowali mniej drastyczne, bardziej zawoalowane metody wynaradawiania,  poddając jednak swoich zwolenników kropla po kropelce, niezauważalnemu praniu mózgów. 

Kiedy po roku 1989 złagodzono nieco restrykcje graniczne, można już było zaobserwować nieodwracalne zmiany w mentalności wielu, nawet zacnych skądinąd polskich działaczy, pogłębiane na domiar przez kosmopolityczny brak wzajemnego zrozumienia ze strony liberalnych elit pookrągłostołowych w kraju. Dziś, kiedy za okazaniem dowodu osobistego można dowolnie przekraczać granicę, podziwiam wciąż ofiarność polskich działaczy zaolziańskich, którzy trwają na straży dziedzictwa kulturalnego swoich przodków, choć próbowano im odebrać poczucie więzi z Macierzą,  a niewątpliwie odebrano niezależność finansową, pozbawiając mienia społecznego wypracowanego w okresie międzywojennym.

Jakże inna byłaby w chwili obecnej sytuacja zaolziańskich Polaków, ich szkolnictwa i organizacji społecznych, gdyby władze niby to demokratycznej obecnie Czechosłowacji oddały im majątek przodków, bezprawnie zabrany po wojnie jako poniemiecki - najpierw przez nacjonalistów - a potem skonfiskowany przez komunistów. Gdyby oddano im to mienie, z którego z taką łatwością w „imieniu Zaolzian” rezygnuje przewodniczący Rady Kongresu Polaków Józef Szymeczek (zob. m.in. nr 12/2005 (24) PBI - Zaolzie . z 23 grudnia 2005, „Bilans kwestii cieszyńskiej...”), nie byłoby problemu zamykania polskich szkół „z braku środków”, zaś niezależni działacze nie musieliby finansować swojej działalności społecznej z prywatnych kieszeni, ani tak, jak wspomniana wyżej Rada Kongresu Polaków - być na garnuszku władzy i działać w myśl starej dewizy: „Nie gryzie się ręki, która karmi”.   

Alicja Sęk

 

 

 

PS.: Przed zamknięciem numeru, otrzymaliśmy z Zaolzia korespondencję, której autor - jak wynika z treści - jest aktywnym działaczem ruchu politycznego Wspólnota - Coexistentia, koncentrującego swe działania w głównej mierze na - jakże ważnym - czynnym i biernym uczestnictwie zaolziańskich Polaków w wyborach.  W niniejszym numerze zamieszczamy fragmenty listu Autora, którego treść w pewnym momencie  - choć napisana całkowicie niezależnie - jak gdyby nawiązuje do ostatniego akapitu  powyższego tekstu.

 

 

LIST  Z  ZAOLZIA: 

            „Czym dla Polaków na Zaolziu jest Wspólnota? Ten ruch polityczny powstał przed 15 laty we współpracy z węgierską mniejszością narodową. Stanowił w ówczesnej Czechosłowacji poważną siłę parlamentarną. Węgrzy tworzyli dziesięcioprocentową mniejszość, a 90 % z nich  uczestniczyło w wyborach. Wspólnota miała pieniądze z dotacji powyborczych swoich posłów, w tym zawsze jednego polskiego posła z naszego terenu. Mogła w ten sposób nawet dofinansowywać polskie szkolnictwo. Widocznie byliśmy jednak tak niewygodni dla państwa czeskiego, że poprzez media i służby specjalne urabiano nam opinię, iż dążymy do zmiany granic. Mieszano więc w tym polskim tyglu, żeby zniechęcić Polaków do głosowania na nasze, polskie listy zarówno w wyborach komunalnych, jak i w regionalnych. Tylko działaniom służb specjalnych można przypisać fakt, iż na stronach internetowych volby.cz , jeżeli kliknie się na rok 1998, nie ma żadnych wyników dotyczących Wspólnoty, figurującej tu pod nazwą Coexistentii, chyba, że poszuka się bardzo głęboko. Jakby ktoś celowo próbował usunąć ślady naszego sukcesu. A Wspólnota, dzięki 19 656 oddanych głosów, zdobyła wtedy w gminach 52 mandaty.

My, Polacy straciliśmy dużo - politycznie i finansowo - na oderwaniu się Słowacji. Skończyły się dotacje na posłów, jedyne fundusze jakimi mogliśmy sponsorować walkę z wynaradawianiem na Zaolziu. Wspólnota nie zatrudnia żadnych pracowników etatowych. Działamy wyłącznie społecznie i może dlatego jesteśmy niebezpieczni, gdyż jako ideowców  nie można nas przekupić w naszej walce z wynaradawianiem. Cała nasza siła tkwi w kontaktach z prezesami kół miejscowych Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego, którzy bez względu na niekorzystną dla Wspólnoty propagandę medialną,  pomagają nam zestawiać  listy kandydatów w poszczególnych gminach Zaolzia i organizować dla nich poparcie. Bez względu na to, ile jest polskich organizacji zrzeszonych w tzw. Radzie Polaków, to 95 % członków tych organizacji jest także w PZKO.

Znacznym obciążeniem dla Wspólnoty stało się przed kilku laty wprowadzenie obowiązku sporządzania dorocznych audytów finansowych, które należy przesyłać do parlamentu. Jest to co roku koszt 2500 koron. Obowiązek posiadania konta w banku  kosztuje nas co miesiąc 140 koron, a więc kolejnych 1700 koron w skali roku. Nie mając żadnych dochodów, musimy w naszym niewielkim gronie działaczy zebrać co roku minimalnie 4200 koron dla państwa, żeby nas nie zdelegalizowano. Już to daje obraz: działamy - i jeszcze do tego dopłacamy. W którejkolwiek partii trudno byłoby znaleźć tak ofiarnych działaczy, jak we Wspólnocie. Tfu, źle mówię, nie jesteśmy partią, lecz ruchem politycznym, bez szerokiej bazy członkowskiej. Nie jesteśmy przez władze czeskie hołubieni, bo choć są wśród nas ludzie różnych orientacji politycznych i  wyznaniowych, łączy nas niezłomna wola działania dla ochrony naszych praw narodowych. Żadna czeska partia nie może nam implikować swojej ideologii, choć nie odżegnujemy się od współpracy z nikim, kto ma w swym programie ochronę mniejszości narodowych.”

 J.B.  (nazwisko znane Redakcji)

Most graniczny w Cieszynie, pocztówka z roku 1930

Most graniczny w Cieszynie, pocztówka z roku 1930

do góry

Leć pieśni

muzo gminna
leć
i nigdy mi
nie cichnij
nie gaśnij
ty która
jesteś lżejsza
od lotu jaskółki
dosięgniesz
każdego serca
i wszystko dopowiesz
dośpiewasz
ty
która
sama jesteś sercem
Pieśni rodzinna

 

Adolf Dostal

 

Notka biograficzna: Adolf Dostal (1941-1963). Urodził się w rodzinie górniczej w Karwinie. Był dobrze zapowiadającym się poetą. Swe wiersze drukował na łamach czasopism zaolziańskich i w Polsce oraz w zbiorowych tomikach poetyckich. Zginął tragicznie w wieku 22 lat.. Pośmiertnie ukazały się dwa jego tomiki poezji „Schody wiodą donikąd”  i  „Struny powietrza”.

 

Karwina,  pocztówka z roku 1949. Dziś już na większości obszaru starej Karwiny pozostał księżycowy krajobraz...

Karwina,  pocztówka z roku 1949.
Dziś już na większości obszaru starej Karwiny pozostał księżycowy krajobraz...

do góry

 

RETROSPEKCJA

POLSKIEGO  BIULETYNU  INFORMACYJNEGO

-  ZAOLZIE    (PBI-Z)

 


Poniżej zamieszczamy wykaz  artykułów z poszczególnych numerów dwu roczników biuletynu. Uruchamiamy swego rodzaju  portal dyskusyjny problematyki zaolziańskiej, którego kanwę by one stanowiły.

W tej dyskusji, prowadzonej w celu podtrzymania polskiej tożsamości w naszych stronach rodzinnych nie powinno nas zabraknąć. W ten sposób zawiązuje się taki internetowy Związek Polaków Zaolziańskich (ZPZ) - klub przyjaciół Zaolzia, skupiający  jego sympatyków.

Proponujemy następującą formułę -

uczestnicy internetowego ZPZ łączą się z redakcją bezpośrednio pod adresem  kontakt@zaolzie.org , lub poprzez adres dla nich dogodny:

 

1.        ze wskazaniem tematu z PBI-Z, nr/rok wg niżej załączonego zestawienia dla uściślenia lub rozszerzenia nie omówionych kwestii,

2.        proponują dyskusję na temat  zagadnień nie poruszonych dotąd w biuletynie,

3.        formułują rozwiązania aktualnych spraw dotyczących Zaolzia,

4.        opracowują ewent. teksty do publikacji w serwisie.

     .

Zasięg działania:

Serwis informacyjny zaolzie.org – jak dotąd – odbierany jest prawie we wszystkich krajach europejskich i to zarówno z adresów komercyjnych, rządowych, edukacyjnych, organizacji międzynarodowych, jak i osób prywatnych.

Wg statystyki - na stronę główną serwisu, stronę html oraz wersję przeznaczoną do druku - wchodzą też internauci na wszystkich kontynentach. Regularne są wejścia w USA, Japonii, Australii, Brazylii i in.

Tej frekwencji odpowiadają także nasze  kontakty e-mailowe, w których odpowiadamy na pytania i z  których uczestnicy ZPZ mogą skorzystać.

Wykaz  artykułów z poszczególnych numerów roczników PBI-Z za lata  2004,  2005 i 2006:

 

PBI – ZAOLZIE 2004

 

Nr 1  W PRZEMILCZANĄ 85 ROCZNICĘ – DRAŻLIWY   POMNIK,  ALICJA SĘK,

DOKUMENTY BENESZ – MOŚCICKI Z R. 1938

 

Nr 2  ŚLĄZAKOWSZCZYZNA A WSPÓŁCZESNY  KONFORMIZM, ALICJA SĘK,

PŁYNIESZ  OLZO,  JAN  KUBISZ,  wiersz: 

 

Nr 3  ZA OLZĄ I CZANTORIĄ,   ALICJA SĘK,
          DO PRZYJACIÓŁ ZA OLZĄ,  ODEZWA,  
          KONKURS  POETYCKI  NA  ŚWIĘTO  GOROLSKI,
          JABŁONKOWSKI  LASEK,  ALICJA SĘK,  wiersz

 

Nr 4  MIENIE POLSKICH ORGANIZACJI ZAOLZIAŃSKICH,

JAN LEŚNY,
            ROZWAŻANIA O NARODZIE, OBYWATELSTWIE,

PATRIOTYŹMIE I   „EUROPEJSKOŚCI”,  ALICJA SĘK,

REZOLUCJA  III  WARSZAWSKIEJ KONFERENCJI POLONIJNEJ,

                K A T Y Ń,  MARIAN  HEMAR,  wiersz

 

Nr 5  PRZEKLĘTE CZY ZDRADZONE?   ALICJA SĘK,

Z INTERNETOWEGO FORUM „WSZYSTKO O ŚLĄSKU CIESZYŃSKIM”,

ŚPIĄCY RYCERZE  (FRAGMENT),  JAN ŁYSEK,  wiersz,

KOPIA PISMA PREMIERA RC VÁCLAVA KLAUSA - DO MACIERZY  SZKOLNEJ W RC W SPRAWIE SKONFISKOWANEGO MIENA   MACIERZY – STANOWISKO ODMOWNE

 

Nr 6  BRUDNA POLITYKA EDVARDA  BENEŠA,   ALICJA SĘK,:

ZNALEŹLISMY W INTERNETOWYM FORUM DYSKUSYJNYM,

O ZIEMIO ZAOLZIAŃSKA (Na 2 PAŹDZIERNIKA 1938), RUDOLF NIEBRÓJ,      wiersz

 

Nr  7  ZAWIERUCHA WOJENNA,  ALICJA SĘK,

WSPOMNIENIE PUSTEGO WÓZKA I WYMARZONEJ KROMKI CHLEBA,   ELŻBIETA KOHUTEK, LIST Z ZAOLZIA,

TO JA – NUMER, GUSTAW PRZECZEK, wiersz z obozu koncentracyjnego,

KOMUNIKAT KOMISJI KONKURSOWEJ (Z 57 GOROLSKIGO ŚWIĘTA W JABŁONKOWIE – 20.7.2004),
ZNALEŹLISMY W INTERNECIE

 

Nr 8  POLSKO-CZECHOSŁOWACKIE STOSUNKI POLITYCZNE PRZED KONFERENCJĄ TRZECH MOCARSTW W POCZDAMIE,  MAREK K. KAMIŃSKI,

             PRZED NOWYM ROKIEM SZKOLNYM,  ALICJA SĘK,

             Z POCZTY ELEKTRONICZNEJ,

             ZNALEŹLISMY W INTERNECIE,

             STARO JEDLA,  ANNA FILIPEK,  wiersz

 

Nr 9  POLSKO-CZECHOSŁOWACKIE STOSUNKI POLITYCZNE PRZED KONFERENCJĄ  TRZECH MOCARSTW W POCZDAMIE , cz. II,  MAREK K. KAMIŃSKI,

             OBSERWACJE - Z EUROREGIONU „TĚŠÍNSKÉ SLEZSKO”,  ALICJA SĘK,

             OTRZYMALIŚMY POCZTĄ ELEKTRONICZNĄ,

             JESIYNI,  EWA MILERSKA,  wiersz

 

Nr 10 POLSKO-CZECHOSŁOWACKIE STOSUNKI POLITYCZNE PRZED KONFERENCJA TRZECH MOCARSTW W POCZDAMIE,  cz. III,  MAREK K. KAMIŃSKI,,

             OBSERWACJE  -  Z CIESZYŃSKIEGO DWORCA PKP,   ALICJA SĘK,

             CEGIEŁKI NA ODBUDOWĘ POMNIKA,

             ŚWIĘTO LISTOPADOWE,  ADOLF FIERLA,  wiersz

 

Nr 11  ZAWIERUCHY WOJENNEJ CIĄG DALSZY,  ALICJA SĘK,

OBSERWACJE  - WYBORY SAMORZĄDOWE, ALICJA SĘK,

POKŁOSIE DYSKUSJI NA INTERNETOWYM FORUM CZECHY,  -  ZAKLEIĆ  USTA  ..,  JAN LEŚNY

 

  Nr 12  PRZECIW UCISKOWI, G.P. -  LIST Z ZAOLZIA W SPRAWIE PAWŁA KUBISZA,

                „AKSAMITNA REWOLUCJA”  NA ZAOLZIU, STANISLAW GAWLIK,

                DUKATY Z RULONU CIERPKICH LAT,  PAWEŁ KUBISZ – wiersze 

 

 

PBI - ZAOLZIE  2005

   Nr  1  W PIERWSZĄ ROCZNICĘ, A.S.

                ZNÓW POD ZABOREM,  ALICJA SĘK,

ODEZWA POLSKICH STRONNICTW POLITYCZNYCH NA ZAOLZIU – R. 1945,

HISTOORIA LUBI SIĘ POWTARZAĆ – NA MARGINESIE  ZAWIŁYCH, ZAOLZIAŃSKICH ZDERZEŃ (O Henryku Jasiczku...), ALICJA SĘK,

Z CYKLU „AKSAMITNA REWOLUCJA NA ZAOLZIU”:  W CZYIM INTERESIE („Początki demokracji” w wydaniu Rady Kongresu Polaków w RC ), STANISŁAW GAWLIK

 

Nr  2  PROTEST przeciw wydaniu Śląska Cieszyńskiego Czechom, DOKUMENT  RADY NARODOWEJ KSIĘSTWA CIESZYŃSKIEGO Z R. 1920,

PLATFORMA CIEŚLARA – PRÓBA OBRONY,  B. W. 

ŻRÓDŁO,  EWA MILERSKA,  wiersz,

REFLEKSJE -  CZESI I POLACY W „EUROREGIONIE ŚLĄSK CIESZYŃSKI, JAN LEŚNY,

Z CYKLU „AKSAMITNA REWOLUCJA NA ZAOLZIU:  ROZDWOJENIE JAŹNI,  STANISŁAW  GAWLIK

 

Nr  3  PROWOKACJA W STARYM MŁYNIE, ALICJA SĘK

             POD BESKIDAMI, MARIA KONOPNICKA  (fragment wiersza)

 

Nr  4  PÓKI W NARODZIE  ...,  ADAM  ASNYK,  wiersz

             JURYSDYKCJA OCHRONNA RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ NAD POLAKAMI ZAOLZIAŃSKIMI, MARIUSZ UNIEWICZ  Z ZESPOŁEM,

             DOSŁOWNY TEKST KONWENCJI RAMOWEJ RADY EUROPY O OCHRONIE MNIEJSZOSCI  NARODOWYCH,  Dz.U. nr 22 z 15.3.2002

 

Nr  5  ŁAMANIE PRAW CZŁOWIEKA NA ZAOLZIU,  J.L.

             CIESZYŃSKIE KONFRONTACJE, (zestawienie tekstów Karnkowskiego oraz czeskich autorów - Kopečka, Parmy w opracowaniu  M.U.)

            

Nr 6  EDVARD BENEŠ KONTRA GEN. WŁADYSŁAW SIKORSKI – Omówienie książki M.K. Kamińskiego,  ALICJA SĘK,

             DZIYNKI CI ZIYMIO ...,  EWA MILERSKA,  wiersz

 

Nr 7 NOWY ROZDZIAŁ W STOSUNKACH POLSKO-CZESKICH PO ŚMIERCI GEN. W. SIKORSKIEGO – Omówienie aneksów do książki M.K. Kamińskiego, ALICJA SĘK,

             MOWO MOJA OJCZYSTO,  ANIELA KUPIEC, wiersz

 

Nr  8  CIESZYŃSKICH KONTRONTACJI CIĄG DALSZY,  M.U.,

             DO  MOWY  POLSKIEJ,  WŁADYSŁAW MŁYNEK, wiersz

 

Nr  9  SZLAKIEM LEGIONU ŚLĄSKIEGO ZIEMI CIESZYŃSKIEJ, ALICJA SĘK

GRZESZNI LUDZIE  -  Pieśń legionowa 

  Nr 10  POWTÓRKA Z HISTORII,  ALICJA SĘK
           DO CIESZYŃSKIEJ NIKE,  ALICJA  SĘK,  wiersz
           A OTO POWTÓRZENIE HISTORII,  M.U.

  Nr 11  ASYMILACJA, CZY WYNARODOWIENIE,  ALICJA  SĘK,  
           11 LISTOPADA,  CEZARY MICKIEWICZ,  wiersz,
           SZANSA NA PRZEŁOM,  MARIUSZ UNIEWICZ

  Nr 12  LEGENDA  ŚWIĄTECZNA,  wiersz
               
NIEUSTRASZONY ZAOLZIAŃSKI WINKELRIED,   REDAKCJA PBI – Z,
            BILANS KWESTII CIESZYŃSKIEJ  PO 60  LATACH,  REDAKCJA PBI-Z 

 

 

PBI - ZAOLZIE  2006

  Nr 1 CZESKIE ZBRODNIE ZAGŁADY POLSKOŚCI
          
ŚLĄSKA  ZAOLZIAŃSKIEGO MOŻNA  WYBACZYĆ, LECZ  NIE  WOLNO  O  NICH  ZAPOMNIEĆ !

 

Alicja Sęk

do góry


Zaolzie-Polski Biuletyn Informacyjny, nr 2/2006 (26)
Redaktor wydania: Jan Leśny

www.zaolzie.org
  Poczta el.:  kontakt@zaolzie.org

wersja do druku  MS Word  (doc)    
 wersja do druku  Adobe Aprobat  (pdf)  

  powrót do strony głównej   www.zaolzie.org 

        Serwis Informacyjny Zaolzie - Historia i WspółczesnośćArchiwum 2006 Serwisu Informacyjnego Zaolzie.org

do góry