18 czerwca 2009
Dwadzieścia
lat
Minęło dwadzieścia lat od
obalenia komunizmu w Polsce. W Czechosłowacji, pilnie wówczas strzeżonej
nieprzebytym kordonem granicznym przed „solidarnościową zarazą”,
trwało jeszcze głębokie uśpienie. Również i na Zaolziu wierzono
w przesiąkniętą komunistyczną ideologią propagandę „polskiego
nieróbstwa”, odsądzano od czci i wiary strajkujących polskich
robotników.
Różniliśmy
się też wyraźnie w ocenie Lecha Wałęsy. My w kraju wierzyliśmy,
iż jest on autentycznym przywódcą robotników walczących z
komunistycznym uciskiem, Czesi – a z nimi liczni zaolzianie, odcięci
od niezależnych źródeł informacji – byli do niego nastawieni
bardzo negatywnie. Nie przypuszczaliśmy wówczas, że obie strony były
w błędzie, że po 4 czerwca 1989 nadejdzie pamiętna czerwcowa noc -
4 czerwca 1992 - kiedy za jego wsparciem
obalono rząd Jana Olszewskiego, realizującego program zgodny z
interesem narodu polskiego. Nigdy nie zapomnę ówczesnego
prostackiego, szyderczego chichotu Lecha Wałęsy,
pokazującego znienacka małość człowieka, w którego tak bardzo
wierzyliśmy, na którego głosowaliśmy w wyborach prezydenckich.
Cóż,
można się mylić, lecz trzeba się umieć przyznać do błędu.
Niezależnie
jednak od późniejszych wydarzeń, to, co się stało przed
dwudziestu laty w Polsce było początkiem upadku komunizmu. Gehenna
strajkujących stoczniowców, górników i innych robotników, z
uporem wówczas przez czeskich zwolenników komuny nazywanych polskimi
nierobami oraz ogromne wyrzeczenia narodu polskiego, zapoczątkowały
proces upadku komunizmu w Europie, która odwdzięcza się dzisiaj
bohaterom tamtych dni ich pauperyzacją, m.in. likwidowaniem polskich
stoczni, a tym samym miejsc pracy polskich stoczniowców. Po raz drugi
w historii XX wieku Polska stała się dla Europy tarczą, osłaniającą
nasz kontynent przed zbrodniczą komunistyczną zarazą. Najpierw
stawił czoła komunistycznej ekspansji Józef Piłsudski ze swoim
wojskiem, odpierając bolszewików spod Warszawy w r. 1920, co nasi południowi
sąsiedzi wykorzystali do zajęcia i okupacji Zaolzia, zaś pod koniec
wieku polscy stoczniowcy i górnicy, którzy – obaliwszy z ogromnym
poświęceniem komunę w Polsce – otwarli ścieżkę do zburzenia
berlińskiego muru i w konsekwencji do ogłoszenia również przez
Pragę tzw. aksamitnej rewolucji, końca epoki tak mocno w tym kraju
zakorzenionego komunizmu.
To
stało się w listopadzie 1989.
Wydarzenia
roku 1989 były impulsem do wzmożonego działania również wśród
zaolzian. I na tym skrawku Śląska Cieszyńskiego życie społeczne i
polityczne nabrało nowego rozpędu. Swego czasu - w ramach cyklu w 15
rocznicę „Aksamitnej rewolucji” na Zaolziu - zamieściliśmy na
ten temat w Polskim Biuletynie Informacyjnym-Zaolzie, na www.zaolzie.org
(XII/2004, I/2005, II/2005), kilka artykułów autorstwa dr. Stanisława
Gawlika, działacza różnych organizacji zaolziańskich, który w r.
1989 był współzałożycielem Ruchu Politycznego Mniejszości
Narodowych w Czechosłowacji (obecnie w Republice Czeskiej) Wspólnota
- Coexistentia, w roku bieżącym ponownie wybranego przewodniczącym
polskiej sekcji tego ruchu.
Zwróciliśmy
się do niego z kilkoma pytaniami na temat dotychczasowych wyników i
najbliższych celów działania Ruchu. Jak się dowiedzieliśmy z Głosu
Ludu - 23 maja br. odbył się XI kongres tego ruchu, podczas którego
omówiono program i wybrano nowe władze na następną kadencję.
-
Pytanie:
Panie Przewodniczący. Wiadomo mi, że należał Pan do grona założycieli
Ruchu. Jak powstała idea jego utworzenia i dlaczego nie dołączyliście
wówczas do powstającej na Zaolziu Polskiej Sekcji czeskiego Forum
Obywatelskiego?
-
Stanisław Gawlik
: Że powinien powstać ruch polityczny
mniejszości narodowych w byłej
Czechosłowacji uświadomił nam jeden, jedyny moment, kiedy razem z śp.
Edwinem Macurą byliśmy obecni w początkach grudnia 1989 r. w
centrali Forum Obywatelskiego w Pradze i tam, na spotkaniu z mniejszościami
narodowymi, potraktowano nas wprost lekceważąco. Ten fakt
zmobilizował nas do działania i w ramach istniejących wtedy
struktur organizacji społecznych jakimi były: Polski Związek
Kulturalno-Oświatowy, węgierski Csemadok, czy SUaR (Związek Ukraińców
i Rusinów), postanowiliśmy zdobyć poparcie dla stworzenia partii
politycznej.
W
drugiej połowie grudnia 1989 r. odwiedziliśmy ZG Csemadoku z propozycją
utworzenia parti politycznej mniejszości narodowych. Jakie było
zdumienie Węgrów uświadomiono mi dopiero później, bo dzień wcześniej
ich delegacja była w Wiedniu w europejskiej centrali Komitetu Helsińskiego
i tam z ust jej przewodniczącego Schwarzenberga usłyszeli takie
samo zalecenie. Tworzyć ruch polityczny, oddolnie, na bazie
sprawdzonych działaczy społecznych organizacji narodowych.
-
Pyt. : Czy
można powiedzieć, że z organizacji politycznej, jaką było niewątpliwie
wówczas Forum Obywatelskie i jego Polska Sekcja, kierowana przez
Tadeusza Wantułę (jak dowiedzieliśmy się niedawno z tygodnika
Nasza Polska, zarejestrowanego przez polską Służbę Bezpieczeństwa
jako Tajny Współpracownik Kasztelanin) powstała później Rada
Polaków (obecnie Kongres Polaków), społeczna organizacja dachowa,
która rości sobie prawo do reprezentowania wszystkich zaolziańskich
Polaków i to roszczenie respektowane jest zarówno w Polsce, jak i w
Czechach?
-
S.G.: Przypominam
sobie utarczki słowne na tych spotkaniach, gdzie jedynym celem ni stąd
ni z owąd wyłonionych trybunów „nowego sprawiedliwego porządku“
była likwidacja Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego i przejęcie
„władzy nad duszami“ bogu ducha winnych członków tej
organizacji, którzy przez 41 lat intensywnie działali na rzecz
utrwalania ojczystej mowy, kultury i tradycji, nie zapominając o
wierze swych przodków. Ci nowi działacze niby to domagali się
pluralizmu – poprzez reaktywację zakazanych przez komunistów
organizacji polskich jak Macierz Szkolna, Harcerstwo, Stowarzyszenie Młodzieży
Polskiej, Związek Nauczycieli Polskich czy Beskid Śląski i innych
– równocześnie jednak
forsowali ideę Związku Polaków jako jedynej,
wiodacej organizacji.
-
Pyt.: Coś
tu mocno pachnie totalitaryzmem. Po obaleniu komunizmu i wprowadzeniu
demokratycznych przemian chciano więc utworzyć organizację, która
jako jedyna ma prawo reprezentowania całej społeczności? To już
chyba w czasach komunizmu przerabiano? Czy Sekcja Polska Coexistentii
zgłosiła do Kongresu Polaków swój akces? Wymaganie, by Ruch
polityczny reprezentowany był przez organizację społeczną wydaje
się nieco dziwne.
-
S.G.: O akcesie parti politycznej – jaką
miała być Wspólnota – do organizacji społecznej jaką miał być
Związek Polaków nie mogło być mowy. Paradoksalnie jednak na 1 Zjeździe
Polaków otrzymaliśmy deklaracje potrzebne do rejestracji. Na tym zjeździe
doszło jednak do tragicznej w swoim całym zasięgu manipulacji i
przedstawiono oraz przegłosowano statut, który do dziś budzi
kontrowersje, bo umożliwia właściwie samozwańcom, niby wybieranym
na sejmikach gminnych, na których właściwie się sami wybierają,
występować później jako reprezentacja całego społeczeństwa
polskiego w RC.
-
Pyt.: Wróćmy
do Coexistentii. Jaki przyjęliście na początku program i jakie było
już prawie dwudziestoletnie działanie tego ruchu? Wiadomo, że
szersze możliwości działania mieliście przed podziałem Czechosłowacji
na dwie republiki – czeską i słowacką, bo byliście silni zwłaszcza
liczebnością mniejszości węgierskiej, która w swej masie mieszka
na Słowacji. Jak przedstawia się działalność Ruchu po tym
podziale?
-
S.G.: Kiedy
się okazało, iż Wspólnota będzie realizowała niezależny
program, polegający na działaniu w interesie mniejszości
narodowych, wskazywaniu
nieprawidłowości oraz przeciwstawianiu się dążeniom administracji
państwowej do likwidacji życia narodowego,
jego samostanowienia oraz ograniczania środków na utrzymanie
szkolnictwa, kultury, działalności organizacji społecznych, zostaliśmy
od samego początku przez aktywistów Forum Obywatelskiego, tak na Słowacji,
jak i na Zaolziu, napiętnowani jako likwidatorzy nowo rodzącej się
demokracji w Czechosłowacji. Ten ton był wtedy mocno popierany przez
władze polskie, natomiast władze węgierskie otwarcie wspierały
program Wspólnoty. Po podziale Federacji Czesko-Słowackiej Együttélés
na Słowacji (węgierski człon pełnej nazwy: COEXISTENTIA-WSPÓLNOTA-EGYÜTTÉLÉS-SPIVŻITJA
... - przyp. A.S) połączyła się z węgierskimi chrześcijańskimi
demokratami w Związek Koalicji Węgierskiej, a my w Republice
Czeskiej ostaliśmy się dalej jako Wspólnota. No i zaczęły
się schody. Większość naszych przeciwników przepowiadała
nam rychły koniec, lecz opracowana strategia samodzielnie działających
sekcji narodowych przyniosła swoje owoce.
-
Pyt.: Relacja
Głosu Ludu, organu ww. Rady Kongresu Polaków w RC, po Waszym majowym
Kongresie była bardzo
enigmatyczna. W zasadzie podano liczbę obecnych i nazwisko nowo
wybranego prezesa. Czy może Pan powiedzieć coś więcej na temat
tych obrad? Jakie najważniejsze sprawy dotyczące życia polskiej społeczności
zaolziańskiej zostały tam poruszone?
- S.G.: Oprócz
obligatoryjnych sprawozdań władz ruchu za minioną kadencję (a było
się czym pochwalić) najwięcej miejsca poświęcono priorytetom
programowym w dalszej kadencji. Przygotowane
przez gremia poszczególnych sekcji
narodowych stają się potem programem całego ruchu. Nasza
Polska Sekcja położyla nacisk na realizację wdrożeń traktatów
europejskich do prawodawstwa RC.
-
Pyt.: Rozumiem,
że kongres całego Ruchu odbywa się co jakiś czas, natomiast główne
działanie odbywa się w sekcjach narodowych. Jaki jest program działania
kierowanej obecnie przez Pana Sekcji Polskiej na najbliższy okres?
-
S.G.: .Dotyczy on w całej rozciągłości
zagrożeń bytu narodowego Polaków w RC oraz opracowania metod
przeciwdziałania praktykom administracji państwowej, niezgodnych z literą
ratyfikowanych przez RC traktatów europejskich O ochronie mniejszości
narodowych w RC oraz O ochronie języków mniejszościowych i
regionalnych w RC.
-
Pyt.: Czy
czeska społeczność większościowa respektuje prawa, przysługujące
polskiej mniejszości, gwarantowane w Konwencji ramowej o ochronie
mniejszości narodowych, umowie międzynarodowej zawartej między Radą
Europy a Republiką Czeską oraz Polską ze strony drugiej?
-
S.G.: To, że czeska społeczność nie
rozumie, iż RC podjęła zobowiązania dotyczące wdrażania zasad
traktatów europejskich do prawodawstwa RC, jest kluczowym
zagadnieniem, powodującym coraz większą ksenofobię oraz napastliwość
społeczeństwa czeskiego wobec naszych żądań, by prawo było
prawem. Dlatego postanowiliśmy, że będziemy czynili wszelkie możliwe
kroki, na wszelkich możliwych poziomach ustawodawczych, nie wyłączając
Parlamentu Europejskiego czy Trybunału Praw Człowieka w Starssbourgu,
by osiągnąć zamierzony cel.
-
Pyt.: Jakiej
pomocy oczekujecie w tej sytuacji ze strony władz RP, które podobnie
jak władze czeskie ratyfikowały tę konwencję?
-
S.G.: Pomoc władz RP jest niezbędna, lecz
dotychczasowe starania przekonały nas raczej o instrumentalnym
traktowaniu tych potrzeb. Tłumaczenie, że obecne stosunki
czesko-polskie są – według
rządzących – najlepsze w dziejach, nie może być
usprawiedliwieniem dla braku działań, eliminujących ewidentne
naruszanie przez administrację RC prawa do utrzymania oraz rozwoju
szkolnictwa, kultury oraz życia społecznego Polaków w RC.
-
Pyt.: Czego należałoby na zakończenie naszej rozmowy życzyć zaolziańskim
Polakom?
- S.G.: Dalszego
zaangażowania na rzecz samostanowienia narodowego, nie popadania w
frustrację przy zmaganiach z machiną biurokratyczną oraz częstszego
odświeżania pamięci historycznej,
potwierdzającej, że nasi przodkowie działali w gorszych warunkach,
lecz poprzez hart ducha uzyskiwali zamierzony cel.
- A.S.: Dziękuję Panu za rozmowę
Alicja
Sęk
MÍROV
... to miejsce na Morawach, w Republice Czeskiej, otoczone
przez Coexistentię szczególnym kultem. Z informacji opracowanej
przez działacza tego ruchu, inż. Tadeusza Tomana, dowiadujemy się,
iż w sobotę 13 czerwca br. odbyło się na cmentarzu w Mírovie
spotkanie wspomnieniowe, poświęcone pamięci Janosa Esterházy’ego
oraz 516 Polaków – ofiar hitlerowskiego faszyzmu..
Kim był Janos Esterházy?
Cytuję
za Tadeuszem Tomanem: „urodził się w roku 1911 jako dziecko
polsko-węgierskich rodziców. W przedwojennej Czechosłowacji, będąc
przewodniczącym Partii Chrześcijańsko-Społecznej, został wybrany
na posła do parlamentu w Pradze. Po utworzeniu samodzielnej Słowacji,
jako przewodniczący Partii Węgierskiej i poseł parlamentu w Bratysławie,
konsekwentnie występował w obronie praw człowieka. Jako jedyny poseł
nie zagłosował w 1942 roku za ustawą antyżydowską, na mocy której
słowaccy Żydzi byli deportowani do obozów koncentracyjnych. W
czasie II wojny światowej udało mu się uratować znaczną liczbę
prześladowanych Czechów, Żydów i Polaków. W rezultacie trafił
pod stały nadzór policji. W ostatnim okresie wojny był zmuszony
ukrywać się przed gestapo.
Po
II wojnie światowej był więziony przez komunistów w Moskwie, później
w łagrze Kniaz-Pogost i obozie Sangradok-Protok. Był skazany przez Słowacki
Trybunał Narodowy na karę śmierci. Wyrok później zamieniono na dożywocie.
Już ciężko chory więziony był w Bratysławie i Mírovie, gdzie w
roku 1957 zmarł”.
W
uroczystościach w Mírovie wzięli udział – Ivan Gyurtsik -
przedstawiciel ambasadora Ambasady Węgierskiej w Pradze, Imrich Mólnar
- radca Ambasady Węgierskiej w Warszawie, delegacje organizacji węgierskich
ze Słowacji, Węgier oraz Polski. W spotkaniu uczestniczyła
delegacja władz Ruchu Politycznego Wspólnota-Coexistentia z prezesem
Aleksandrem Pálffym oraz wiceprezesem Stanisławem Gawlikiem.
Uroczystość zainaugurowała msza wspomnieniowa w kaplicy więzienia
na Mírovie. Później odbyło się spotkanie obok Pomnika Narodowego.
Po odegraniu hymnów, w trakcie składania wieńców przemawiali goście
uroczystości.
Stanisław Gawlik
przypomniał znaczenie tego miejsca, gdzie co roku spotykają się
Polacy, Węgrzy oraz Czesi, by nad prochami tutaj zakatowanych ofiar
faszyzmu i komunizmu, utrwalać braterstwo pomiędzy narodami. Położył
nacisk na znaczenie przesłania Janosa Esterházy’ego, docenionego również
w Polsce poprzez pośmiertne
przyznaniu Mu orderu Polonia Restituta, które na ręce jego córki
Alicji Malfatti przekazał prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, prof.
Lech Kaczyński.
Na
pierwszym z załączonych zdjęć z sobotniej uroczystości widać
polską flagę łopoczącą nad pomnikiem Janosa Esterházy’ego,
drugie przedstawia składanie kwiatów przez Ivana Gyurtsika,
przedstawiciela ambasadora Republiki Węgierskiej w Pradze, pod
pomnikiem 516 Polaków,
zakatowanych przez Niemców w więzieniu w Mírovie.

(Zdjęcia
i materiały do powyższego tekstu przekazał naszej Redakcji
dr Stanisław Gawlik
– A.S.).
|