7 września
2009
LECH
KACZYŃSKI A ZAOLZIE –
CO POLACY NA TO?
Takie
pytanie znaleźliśmy w statystyce www.zaolzie.org.
Zostało zadane w dniu 5 września 2009 – poprzez wyszukiwarkę
google – przez jednego z internautów.
Bardzo
nam przykro, że nasz Pan Prezydent, prof. Lech Kaczyński pozwolił
się swoim doradcom – mówiąc kolokwialnie – wpuścić w maliny.
Nie pierwszy zresztą raz. Znany jest w Polsce casus odznaczenia dla
Wojciecha Jaruzelskiego z początku kadencji Lecha Kaczyńskiego,
kiedy prezydent – przyznając medale zasłużonym Sybirakom – w
dobrej wierze podpisał nominację dla komunistycznego generała,
podsuniętą Mu przez „niewidzialną rękę” ze swego najbliższego
otoczenia,.
Zdajemy
sobie sprawę, że Pan Prezydent, jako rodowity warszawianin,
mieszkaniec Wybrzeża, urodzony po II wojnie światowej, podobnie jak
inni nasi rodacy, przez ponad pół wieku karmiony był przez historyków
różnej proweniencji zafałszowaną historią naszego skrawka Ziemi
Cieszyńskiej, lub nie słyszał o niej wcale, bo wcale o niej nie mówiono.
Prof. Lech Kaczyński, jak wiadomo, nie jest historykiem i jako
prezydent na pewno sam nie wertuje archiwów. Między innymi do tego
ma swoich doradców.
Słyszy
się często peany pochwalne na temat ogromnej liczby członków PZPR
w pierwszej Solidarności. Rzadko, lub prawie wcale, nie mówi się
natomiast o tym, ilu było wśród nich komunistycznych szpiegów,
zwanych dziś w skrócie TW (tajni współpracownicy). Ten mechanizm
nie został do końca zlikwidowany i na pewno działa również w
otoczeniu Głowy Państwa. Nie zamierzam się wdawać w polityczne
dywagacje, lecz jakimś dziwnym trafem nasuwa mi się w tym momencie
sprawa pośpiesznej likwidacji po wyborach parlamentarnych komisji
weryfikacyjnej WSI, która za poprzedniego rządu działała pod
przewodnictwem posła Antoniego Macierewicza. Nasuwa się też przykład
prezydenckich ochroniarzy, przejętych przez Prof. Lecha Kaczyńskiego
po swoim poprzedniku, którzy mieli chronić Prezydenta i Jego urząd,
a tymczasem na własną rękę wydali z tego urzędu chronione tajne
dokumenty.
Nie
to jednak miało być tematem moich rozważań!
Bardzo
nam się wszystkim w redakcji podobało wystąpienie Pana Prezydenta
Lecha Kaczyńskiego na Westerplatte. Całkowicie podzielamy zawarte w
nim stwierdzenie, a właściwie motyw przewodni, że prawda jest
jedna, choć często bywa bolesna. Szkoda tylko, że Prezydent, mówiąc
o Zaolziu, powtórzył od lat głoszoną bajeczkę o „przyłączeniu
się Polski do rozbioru Czechosłowacji” w r. 1938, całkowicie
ignorując ówczesną ofertę Beneša odnośnie zwrotu
Polsce tej ziemi, zagarniętej zbrojnie przez Czechów w r. 1919.
Poza tym, podobnie jak większość zaolzian, niezależnie od obecnego
miejsca zamieszkania, boleśnie dotknęły nas zawarte w tym przemówieniu
słowa, iż: „Przystąpienie Polski do rozbioru, w każdym razie do
terytorialnego ograniczenia ówczesnej Czechosłowacji, było nie
tylko błędem, było grzechem”.
Te
słowa – wypowiedziane chyba z podszeptu diabła przez człowieka
sprawującego najwyższy urząd w Rzeczypospolitej – były
niewybaczalnym grzechem popełnionym nie tylko wobec zaolziańskich
Polaków. Były niewybaczalnym grzechem popełnionym wobec naszej
historii, obrazą pamięci naszych przedwojennych polityków, którzy
– jak sam Pan Prezydent w innym miejscu swojego przemówienia
powiedział – przede wszystkim cenili honor.
Że
trzeba cenić honor i prawdę mówił polski prezydent, nawiązując
do spraw rosyjsko-, czy raczej sowiecko-polskich, w tym do wojny
polsko-bolszewickiej 1920 roku. Dlaczego premier Putin – odnosząc
się w przeprowadzonym z nim wywiadzie do kwestii wybuchu II wojny światowej
– poruszył sprawę Zaolzia, stając tak zdecydowanie po stronie
czeskiej? Czy nie przejawił tym samym solidarności wobec sojusznika
bolszwików w wojnie z r. 1920? Solidarności wobec maleńkiego
sojusznika, który – mówiąc w przenośni – nigdy nie siada do
gry, lecz zawsze, za plecami grających próbuje rozdawać karty? Jest
niezaprzeczalnym faktem, że nieprzepuszczenie przez Beneša przez
terytorium Czechosłowacji broni zakupionej przez Polskę we Francji
do obrony przed nacierającymi bolszewikami w r. 1920 było niepisanym
aktem czeskiego poparcia dla bolszewików.
O
tym fakcie doradcy Pana Prezydenta oczywiście zapomnieli Głowę Państwa
poinformować, a raczej – z jakoś dziwnie pojmowanej sympatii do
„bratniego narodu” sami nie chcieli wiedzieć.
Słowa
człowieka aktualnie piastującego urząd Prezydenta RP, wypowiedziane
bez solidnego rozeznania tematu i wbrew interesom zaolzian, trwających
przy polskości pomimo konieczności licznych wyrzeczeń, mocno zabolały
zaolziańskich Polaków. Pobudziły do refleksji nawet tych, co już
chętniej przyznają się do czeskiego obywatelstwa, niż do polskiej
narodowości. Jak wiadomo, te dwie rzeczy niestety często są w
Polsce mylone i np.czarnoskórego piłkarza, który otrzymuje polskie
obywatelstwo, nazywa się Polakiem, zaś Polaka z czeskim
obywatelstwem traktuje się jak Czecha, choć jego rodzina od pokoleń
kultywuje polskie tradycje i dla polskości ponosi wiele poświęceń.
W koleżeńskich dyskusjach znowu odżyła sprawa nieszczęsnego
raportu Michała Dworczyka sprzed dwóch lat – „doradcy”, w tym
wypadku premiera Jarosława Kaczyńskiego – z nieco infantylnym
tekstem dr. Pawła Huta, napisanym z kompletnym brakiem wyczucia
sprawy, przedstawiającym Zaolzie niby to z sympatią, lecz w bardzo
krzywym zwierciadle.
Zdajemy
sobie sprawę, że nasze słowa raczej nie dotrą do samego Pana
Prezydenta, którego świadomi swej przynależności narodowej
zaolzianie z taką estymą witali w roku ubiegłym na rynku lewobrzeżnej
części Cieszyna. Utkną te słowa na biurkach tych prezydenckich
„doradców”, którzy uczynią wszystko, by nie dopuścić do
reelekcji swojego szefa w zbliżających się już kolejnych wyborach
prezydenckich, tak jak udało się to przed dwoma laty ich kolegom w
odniesieniu do ekipy premiera Kaczyńskiego i jego partii.
Pan
Prezydent podkreślił w swoim przemówieniu, że wyzwolić może
tylko prawda. Podpisujemy się pod tym stwierdzeniem, dodając
jednocześnie, że tylko cała prawda, a nie pół prawdy.
Może
znajdzie się w pałacu przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie ktoś
spoza otaczającej Głowę Państwa ośmiornicy, kto przeczyta te słowa
i pozwoli, by jeszcze przed kolejnymi wyborami dotarła do Pana
Prezydenta RP i ta druga, istotniejsza część prawdy o naszej
historii i skłoni Go do uczynienia bardziej rzetelnego rachunku
sumienia, zgodnego z interesem własnego kraju.
Nie
dziwi fakt, że laiccy Czesi ustami swego ambasadora w Warszawie, pana
Jana Sechtera, tak skwapliwie „udzielili Polsce rozgrzeszenia” słowami,
iż „Ta deklaracja (prezydenta RP) oznacza ostateczne rozwiązanie
problemu Zaolzia, postawienie kropki nad i”. Jakoś przypomina się
znana z okresu II wojny „Endlösung”. Nie spodziewamy się też
nawet odrobiny szczerości i wyznania win ze strony Václava Klausa
podczas spotkania Grupy Wyszehradzkiej w Sopocie w bieżącym
tygodniu.
Jak
dotąd, cała ta sprawa przypomina zakazany w nowoczesnej Europie
handel żywym towarem. Jako bezduszny towar traktuje się niestety
moich autochtonicznych, zaolziańskich Rodaków.
Alicja
Sęk
Marian Hemar
Tej
nocy
zgładzono Wolność
W
katyńskim lesie ...
Zdradzieckim strzałem w czaszkę
Pokwitowano Wrzesień.
STALIN
PODAROWAŁ,
PUTIN
POKWITOWAŁ,
PAN PREZYDENT ZROBIŁ DOBRĄ MINĘ...
Zaolzie
- wracamy z jednego ze spotkań. Zostaliśmy na nim, jako
redakcja PBI-Z
, „wywołani z historii do tablicy”. Padały pytania...
Pytanie
pierwsze: Czy to, co
powiedział o Zaolziu i o roku 1938 Pan Prezydent Lech Kaczyński 1
września 2009 na Westerplatte nie jest czasem krzywdzące i bolesne?
Odpowiedź PBI-Z: Tak, bardzo!
Pyt.: Ktoś, kiedyś powiedział po rosyjsku
- nu
pawajujcie (powalczcie)?
Odp.:
Tak, był to Stalin – powiedział to ponoć z cynicznym uśmiechem.
Uczestnik ówczesnych rozmów polsko-czeskich u „ojca
narodów” w Moskwie w czerwcu 1945 r., wicewojewoda śląski
Stefan Wengierow, relacjonował w ten sposób reakcję Stalina na
deklarację polskiej strony tych rozmów, że wojska polskie pod wodzą
marszałka Żymierskiego, są przygotowane do wejścia za Olzę, na tę
prastarą polską ziemię:
Stalin,
który już wcześniej zadecydował, że Zaolzie przypadnie spiskującym
z nim w czasie wojny czeskim sojusznikom, podnosząc kieliszek z
koniakiem i patrząc przymrużonym okiem przez złocisty trunek w
stronę polskiej delegacji powiedział: ... nu pawajujcie, pażałujsta.
Tymczasem
po obu stronach Olzy, zarówno po polskiej jak i po tej, zajętej już
skwapliwie przez Czechów,
stały pododdziały sowieckie i wcale nie miały zamiaru ani same
„wojować”, ani dopuścić innych do „wojowania”.
Pyt.:
Wiadomo, że Putin nie wspomniał na Westerplatte 1 września 2009 w
jaki sposób Zaolzie w r. 1945 zostało inkorporowane do Republiki
Czechosłowackiej, ani o ofercie prezydenta CzSR Edvarda Beneša
z 22 września 1938 o oddaniu Polsce tej ziemi z własnej,
czeskiej inicjatywy, jak przekonywali wtedy Czesi?
Odp.: Nie, ani słowem. Powoływanie się w tej sprawie na decyzję
Stalina z r. 1945, który dziś jest symbolem totalitaryzmu, byłoby
politycznie niepoprawne. Putin wolał się powołać na Traktat
Wersalski, który jednak nie miał nic wspólnego z Zaolziem, gdyż
decyzja o pozostawieniu w Czechosłowacji zaolziańskiej ziemi, zajętej
przez wojska czeskie w r. 1919 w drodze wiarołomnej napaści, zapadła
28.7.1920, w chwili bolszewickiego zalewu Polski, w belgijskim Spa, a
nie w Wersalu. O tym niestety nie wspomniał ani Pan Prezydent Lech
Kaczyński. Pan. Putin natomiast pokwitował swą
wypowiedzią ważność decyzji Stalina, zręcznie i nieprawdziwie zasłaniajac
się w sprawie Zaolzia Traktatem Wersalskim, zabijając jednym
uderzeniem dwie muchy: Schlebił
Niemcom, którzy od samego początku uważali Traktat Wersalski za
niesprawiedliwy i chcieli go anulować nawet za cenę wojny – czyli
w efekcie można powiedzieć, że Putin – atakując Traktat
Wersalski, usprawiedliwiał prowojenną histerię Hitlera. Ze
strony drugiej wystawił na próbę deklarowaną przyjaźń Kaczyński-Klaus,
stawiając naszego Pana Prezydenta w niezręcznej sytuacji.
Pyt.: Jak jednak rozumieć w
kontekście tych faktów odwołanie
się Pana Prezydenta do słów wielkiego – jak powiedział –
patrioty Józefa Becka z r.1935, że granicą wszelkich ustępstw
jest
HONOR?
Odp.:
O to już
trzeba zapytać Pana
Prezydenta. Nie potrafimy tego zrozumieć, bo prezydent tego formatu,
jak p. prof. Lech Kaczyński, jak nikt inny w powojennych dziejach
Polski deklaruje, że prawda i tylko prawda jest fundamentem życia
społecznego. Jeżeli były ambasador czeski w Warszawie, p. Karel Štindl
oświadczył swego czasu w Uniwersyteckim Klubie na Rzecz Europy Środkowo-Wschodniej
na Uniwersytecie Warszawskim, że napaść Czechosłowacji na Polskę
z 23 stycznia 1919 r. była wielkim błędem, to automatycznie
konsekwencją tego błędu musiała być rewindykacja Zaolzia w r.
1938 – tym bardziej, że jako pierwsza propozycję zwrotu Zaolzia
Polsce wysunęła strona czeska w warunkach zbliżającej się
konferencji monachijskiej z 29.9.1938. Pamiętać trzeba, że
czeska propozycja zwrotu Zaolzia nosi datę 22.9.1938, a więc na cały
tydzień przed konferencją monachijską! W świetle tych dat nie może
więc być mowy o udziale Polski w „rozbiorze CzSR“. Że Pan Putin
o tym nie wspomniał, to zrozumiałe. Nie powoływał się nigdy na
to, że granicą kompromisu jest HONOR.
Pyt.:
Marszałek Polski Józef Piłsudski, po zajęciu
przez wojska czeskie obszaru dzisiejszego Zaolzia w r.1919, powiedział
do delegacji zaolziańskiej mniej wiecej co następuje: czekajcie
z wiarą i wytrwajcie, my o was nigdy nie zapomnimy. Czy powrót
Zaolzia do Polski w r. 1938 byłby zgodny z Jego intencją, gdyby żył?
Dzisiejsi
polscy politycy chętnie powołują się na dziedzictwo, pozostawione
nam przez Marszałka. Czy mozna pokusić się o sfomułowanie relacji
między wypowiedzią Pana Prezydenta na Westerplatte w sprawie
Zaolzia, a ww. postawą Marszałka?
Odp.:
Nie ulega wątpliwości, że powrót
Zaolzia do Macierzy odpowiadałby życzeniom Marszałka. Był przecież
serdecznie witanym Gościem tej zaolziańskiej ziemi w czasie 1 wojny
światowej. Co do drugiej
części pytania bardzo prosimy o taryfę ulgową, byśmy mogli
odpowiedzieć na nie innym razem. Będzie do tego okazja w trakcie
kampanii wyborczej na prezydenta. To będzie godzina prawdy – czyli
zrealizowanie poparcia naszych praw, a nie wyłączne
obiecywanie.
Pyt.:
I co dalej?
Odp.:
Nie wolno się poddać!
Należy wywalczyć gwarancje praw narodowych dla zaolziańskich
Polaków z ich skutecznym
monitoringiem.
Cieszyn,
7 września 2009
-
zanotował Jan Leśny
|