23 września
2009
OD
REDAKCJI PBI-Z
Poniżej
drukujemy dwa teksty:
-
artykuł pt. Smutno
mi Boże,
-
protest zatytułowany Sprzeciw.
Pierwszy
ilustruje całą perfidię władz w procesie likwidacji szkolnictwa i
polskości na Zaolziu, drugi jest świadectwem zręcznego
wykorzystania przemówienia prezydenta
RP na Westerplatte z 1.9.2009 przez ambasadora RC w Warszawie
dla ostatecznego
postawienia kropki nad
„i”- likwidacji polskości
na Śląsku Cieszyńskim za Olzą.
Taka
jest pełna prawda, boć o prawdę apelowano 1.9.2009 na Westerplatte.
Uwaga:
dodatkowo za drugim tekstem załączyliśmy e-mail z autentyczną
czeską opinią z Lidowych novin“!
W
setną rocznicę inauguracji nauczania
Smutno mi, Boże ...
-
przede mną gasisz...
- gwiazdę ognistą.
Te
słowa wybrane z wiersza Juliusza Słowackiego – patrona szkoły –
cisną się na usta w stulecie rozpoczęcia nauczania w Polskim
Gimnazjum Realnym w Orłowej na Obrokach, choć tak bardzo chciałoby
się zaśpiewać dawną pieśń szkolną:
Jak
górne orły rwą się do lotu,
gdy poczują moc i
czar swych piór...
I wcale nie lękają się grzmotu,
ni zionących ogniem chmur.
Tak my młodzi, pełni wiary,
w siłę prawic, męstwo dusz,
Hej, rozwijajmy swoje sztandary
pragnąc
wichrów, pragnąc burz.
(Wiersz
zapisałam z pamięci, która jest ulotna. Mogło mi się pomylić
jakieś słowo).
Wichrów i burz nie brakowało niestety w stuletnich dziejach
Szkoły.
Czy
jednak stuletnich?
Naukę
w orłowskim gimnazjum rozpoczęto 23 września 1909, najpierw w
prywatnym domu, wkrótce jednak w gmachu Towarzystwa Szkoły Ludowej i
Macierzy Szkolnej, zbudowanym dzięki ofiarności polskiego społeczeństwa
na przełomie pierwszej i drugiej dekady XX wieku. Z tego budynku na
orłowskich Obrokach, skonfiskowanego przez władze czeskie zaraz po
II wojnie światowej na rzecz Miejscowej Rady Narodowej, niestety już
w roku 1962 polską młodzież wyeksmitowano.
Zrobiono
to pod pozorem szkód górniczych. Przymusowe przenosiny miały
miejsce po przeprowadzeniu w r. 1960 przez rodziców i szkołę
generalnego remontu i zbudowaniu nowej sali gimnastycznej. Polską
szkołę umieszczono wówczas w prowizorycznych barakach w Łazach, gdzie
latem panował nieznośny upał, zaś zimą przejmujący chłód,
a dodatkowo brakowało miejsca na liczne pomoce naukowe, zgromadzone
uprzednio na Obrokach. Zabrakło miejsca na pracownie, którymi
szczyciło się dotąd orłowskie gimnazjum.
Na
Obrokach, odebranych Polakom pod pozorem szkód górniczych, choć
budynek wzniesiono w miejscu zaznaczonym w mapach górniczych jako nie
przeznaczone do eksploatacji, umieszczono czeską szkołę specjalną
oraz szkołę muzyczną. Dopiero ćwierć wieku później, w roku 1987
rozpoczęto rozbiórkę zrabowanego gmachu polskiego gimnazjum na
Obrokach, orłowskiego bastionu polskości. Zakończono ją w roku
1988.
W
stulecie uroczystej inauguracji nauczania w orłowskim gimnazjum nie
ma już niestety ani łaziańskiej placówki, przemienionej niedługo
po przenosinach w klasy „elokowane” cieszyńskiego gimnazjum. Nie
ma nawet klas elokowanych w Karwinie – przeniesionych tam w r. 1993
z Łazów. W STULECIE NIE MA
STULECIA! Są tylko gorzkie wspomnienia...
Zofia
Kirkor-Kiedroniowa – wielka jałmużniczka budowy orłowskiego
gimnazjum – w swoich pamiętnikach, do których lektury często
wracam, wspomina, że na siedzibę polskiego gimnazjum wybrano Orłowę
ze względu na jej centralne położenie w zagłębiu ostrawsko-karwińskim
i dobre połączenia komunikacyjne. Była to dobrze przemyślana
decyzja.
Jedną
z przyczyn rychłego upadku łaziańskiej placówki była likwidacja
połączeń komunikacyjnych w rejonie orłowskim. Z pominięciem Orłowej
wytyczono nowy odcinek kolei koszycko-bogumińskiej, która jeszcze w
latach powojennych umożliwiała dojazd do szkoły młodzieży z całego
Zaolzia od wysuniętych najdalej na południe Mostów koło Jabłonkowa,
po leżący na północy Bogumin. Zlikwidowano obydwie linie
tramwajowe, łączące to miasto z jednej strony z miejscowościami położonymi
na wschód od linii kolejowej, z drugiej na zachód i dalej aż po
Ostrawę, leżącą już wprawdzie poza etnicznie polskim obszarem
Zaolzia, lecz w chwili budowania gimnazjum zamieszkiwanej wraz z
okolicami przez przybyszów z Galicji. Pozostała wyłącznie możliwość
niezbyt dogodnego dojazdu autobusami.
Wymienione
fatalne warunki nauczania i niekorzystne połączenia komunikacyjne
nie były dla rodziców zachętą do oddawania młodzieży do łaziańskich
klas. Liczba uczniów w szybkim tempie malała. W roku 1993
przeniesiono uczniów do gmachu w Karwinie-Frysztacie. Nie powstrzymało
to jednak spadku liczby uczniów zapisywanych przez rodziców do tej
szkoły. Nie pomagało formalne odwoływanie się do tradycji orłowskiej
placówki, do jej patrona Juliusza Słowackiego. Szkoła nie dożyła
swego stulecia.
Tak
w skrócie wyglądał przebieg likwidacji przez władze czeskie
fundamentów polskości na zaolziańskich „Dołach”.
Grono
byłych wychowanków postanowiło uczcić swoją Alma Mater w stulecie
rozpoczęcia nauczania. Dzięki własnej ofiarności i zebranym datkom
postawili pomnik. Odsłonięto go wiosną tego roku, jeszcze przed
zamknięciem karwińskich klas. Podczas uroczystości o groźbie
likwidacji nie wspomniano, tak jak okryto milczeniem niechlubną
powojenną historię eksterminacji tej zasłużonej polskiej placówki
przez miejscowe władze czeskie.
Pikujący
orzeł z napisem: „Gimnazjum Realne im. Juliusza Słowackiego 1909-
2009”
to pomnik, który po dwóch latach starań stanął w miejscu, gdzie
był pierwszy budynek placówki – czytamy w Głosie Ludu z 9 czerwca
2009. Chyba brakuje mi fantazji. Tego pikującego orła jakoś nie mogłam
się dopatrzeć, choć w tłumie osób, które przyszły na otwarcie
usłyszałam opinię, że „leci on na łeb na szyję, tak jak
spychana jest ku ziemi polskość na Zaolziu”, zaś napis na pomniku
mija się z prawdą. Orłowskie gimnazjum nie przetrwało stu lat, zaś
na Obrokach, tam gdzie wśród dzikich chaszczy porastających miejsce
jego byłego istnienia stanął ten pomnik, młodzież polska
(odliczając lata wojny, gdy hitlerowcy umieścili tu m. in. stajnie)
nie korzystała z niego nawet przez pół wieku... Dla tych, którzy
znali i kochali to miejsce stanowi ten pomnik smutną pamiątkę
minionego czasu. Byli wychowankowie mogą się przy nim zadumać, jak
nad mogiłą. Dla przypadkowych przechodniów jest i pozostanie nic
nie mówiącym głazem, stojącym w zaniedbanej głuszy.
Dramatyczną
historię budynku na Obrokach podczas odsłonięcia pomnika – w
myśl braterskiej przyjaźni – przemilczano.
Odsłonięcia dokonał przewodniczący Stowarzyszenia „Wspólnota
Polska” z Warszawy i burmistrz miasta Orłowej, przedstawiciel
„powojennego właściciela” tego gmachu, skonfiskowanego przez władze
czeskie, jak całe przedwojenne polskie mienie społeczne na Zaolziu!
W imieniu zespołu, któremu zawdzięczamy ten pomnik, przemówił
przewodniczący komitetu organizacyjnego dr med. Bogusław Chwajol.
Dramatyczne losy szkoły przedstawił w enigmatycznym skrócie: „Nieprzychylność losu sprawiła,
że gmach orłowskiego gimnazjum w 1962 roku przestał być siedzibą
tej ważnej instytucji i szkołę – naszą budę, jak ją nazywaliśmy
– ulokowano w budynku pawilonowym w Orłowej-Łazach. Wszyscy jednak
żyli nadal atmosferą i tradycją gimnazjum z Obroków i wierzą, że
jest tak również teraz, w gimnazjum karwińskim”.
Smutno
mi, Boże... Przede mną zgasiłeś... Gwiazdę Ognistą...
Alicja
Sęk
Jeden
z naszych czytelników nadesłał do redakcji PBI-Z informację,
dotyczącą reakcji Ruchu Mniejszości Narodowych w RC Coexistentia,
jedynej partii politycznej, reprezentującej interesy Polaków na
Zaolziu, na przemówienie prezydenta RP na Westerplatte z 1.9.2009
(poniżej w pierwszej kolejności treść e-mailu do prezydenta RC od
Sekcji Polskiej tego ruchu, przy którym przesłano wymienioną
informację pt. SPRZECIW -
tłumaczenie tekstu e-mailu na samym końcu):
Prezident
České republiky
Vážený pán, prof. Václav Klaus
Vážený pane prezidente
dovolujeme si Vám předat naše vyjádření ve věci tiskových zpráv,
tykajících se prohlášení Prezidenta Polské republiky Pana Prof.
Lecha Kaczyńskiego na téma osvobození Zaolzia polskými vojsky v
roce 1938.
S úctou
Stanislaw
Gawlik
POLSKA
SEKCJA NARODOWA RUCHU POLITYCZNEGO COEXISTENTIA–WSPÓLNOTA
Ul.
Strzelnicza, 737 01 Czeski Cieszyn, Republika Czeska
SPRZECIW!
W związku ze stwierdzeniem Pana Prezydenta Rzeczypospolitej
Polskiej, prof. Lecha Kaczyńskiego na Westerplatte w dniu 1.9.2009
w odniesieniu do Zaolzia, iż:
- ... naruszenie integralności Czechosłowacji przez Polskę
w r. 1938 było błędem .. – więcej, było grzechem ... bez
jakiegokolwiek dodatkowego komentarza na temat okoliczności dotyczących
uprzedniego oderwania tego skrawka Ziemi Cieszyńskiej od Macierzy i
czeskiej oferty dotyczącej jego zwrotu Polsce
oraz stwierdzeniem Pana Prezydenta, że
- tylko prawda (pełna
prawda) może
prowadzić do pojednania,
a także,
w związku ze słowami Pana Ambasadora RC w Warszawie Jana
Sechtera (cytat z gazety „Dziennik” 3.9.2009 za „Polska i Świat/TVN24),
że:
- deklaracja (zacytowane
wyżej słowa Pana Prezydenta), iż okupacja przez Polskę Zaolzia
była „grzechem” ... oznacza ostateczne rozwiązanie tego
problemu, postawienie kropki nad „i”,
pragniemy
najpierw poprosić Pana Ambasadora o obejrzenie zdjęć z 2 października
1938, jak polska ludność Zaolzia witała swego „polskiego
okupanta” i o ich porównanie
ze zdjęciami z 15 marca 1939, jak czeska ludność w Pradze witała
swego niemieckiego okupanta.
Absurd
o „okupacji” przez Polskę ok. 120 tysięcy autochtonicznych Polaków
na Zaolziu w r. 1938, przy około jednej czwartej tej liczby czeskiej
ludności napływowej, nie wytrzymuje krytyki. Należy zauważyć, że
ludność czeska przybyła na Zaolzie w konsekwencji czeskiej napaści
na Polskę z 23 stycznia
1919, kontynuowanej agresywnym rokiem 1920, czyli w okresie, gdy Kraj
nasz walczył o swe
przetrwanie z bolszewicką nawałnicą i czekał bezskutecznie na broń
z Francji zablokowaną przez Czechosłowację. O tej czeskiej napaści
były czeski ambasador p. Karel Štindl,
w czasie swego urzędowania w Warszawie, przyznał na Uniwersytecie
Warszawskim, że była wielkim błędem.
Kropką nad „i“ tej wypowiedzi pana amabasadora Sechtera
stają się jego słowa, iż stwierdzenie Pana
Prezydenta Lecha Kaczyńskiego stanowi „ostateczne rozwiązanie”
kwestii zaolziańskiej. Te słowa Pana Ambasadora my zaolzianie
odbieramy jak parafrazę określenia „Endlösung der Judenfrage”
(ostateczne rozwiązanie), zastosowane przez Goebbelsa na określenie
holocaustu.
Ponadto
– dla pełnej
prawdy, której konieczność podkreśla Pan Prezydent – w kwestii
„naruszenia przez Polskę integralności Czechosłowacji” w r.
1938 pragniemy przypomnieć treść następujących dokumentów, oddających
rzeczywisty bieg wydarzeń. Ich oryginały w pełnym brzmieniu, w języku
francuskim, były swego czasu zdeponowane w archiwum Instytutu
Historii Komunistycznej Partii Czechosłowacji (A.Ú.D.K.S.Č- T.
„Polskie noty i pertraktacje”) w Pradze – oraz w
archiwum MSZ – w
Warszawie:
W
dniu 22.9.1938, a więc cały
tydzień przed „Monachium” – czyli dyktatem monachijskim –
prezydent Czechosłowacji Beneš
pisał do prezydenta Mościckiego
-
...
„Przedkładam ... w imieniu ... Państwa Czechosłowackiego ...
propozycję ... wyrównania ... problemu polskiej ludności w Czechosłowacji.
Pragnąłbym ułożyć tę sprawę na płaszczyźnie zasady
rektyfikacji granic.”
Mościcki
w odpowiedzi do Beneša w dniu 27.9.1938
(a więc dwa dni przed „Monachium”):
...
„Również ja jestem zdania,
że ... wysuwa się ... na pierwszy plan decyzja w sprawie kwestii
terytorialnych, które w ciągu
niemal 20 lat uniemożliwiały polepszenie atmosfery między naszymi
krajami.”
Czeski
minister spraw zagranicznych Krofta do polskiego ambasadora Papée
30.9.1938 (w
dzień po „Monachium”):
„Zapoznałem
się z treścią noty z 27 września, w której Wasza Ekscelencja
proponuje ... zawarcie ... umowy,
normującej ... sprawę terytorium,
zamieszkałego przez ludność narodowości polskiej . .... Rząd
Czechosłowacki chciałby podkreślić, że chodzi tu o akt dobrej
woli wynikający z jego własnej inicjatywy i własnej decyzji....”
„Zostałaby
... utworzona ...
komisja polsko-czechosłowacka.. Komisja ta uformowałaby kwestię ...
przesiedlenia .. ludności...”
...Zostałby
ustalony termin, w którym powinno nastąpić przejęcie terenów....
przejęcie terenu mogłoby nastąpić najwcześniej 31 października,
a najpóźniej 1 grudnia”
(1938 r.!).
Pełny tekst tych dokumentów został opublikowany na www.Zaolzie.org w
biuletynie nr 1 PBI-Z z 23.1.2004
Z uwagi na to, że są to cytaty z pism osób najbardziej
miarodajnych w sprawie powrotu Zaolzia do Polski w
r. 1938 oraz wychodząc z ewidentnego faktu, że ich
zestawienie nie przeczy
wymowie odnośnych dokumentów, należy
stwierdzić:
To strona czeska, na cały tydzień przed tzw. Monachium, jako
pierwsza i z własnej inicjatywy zaproponowała
Polsce przejęcie – a więc nie okupację! – Zaolzia.
To ona wysunęła propozycje wysiedlenia ludności czeskiej z tego
terenu, proponując jednak terminy, w
których hitlerowskie Niemcy miałyby dosyć czasu, by przy okazji
zajmowania Sudetów wejść na Zaolzie przed polskim wojskiem i zyskać
kartę przetargową o Gdańsk i
„korytarz”.
Polskie ultimatum z końca września 1938 r., w wyniku którego
Wojsko Polskie, tylko o 29 dni wcześniej, niż proponowali Czesi –
2 października 1938 – bez jedynego wystrzału, bez przelania
jednej kropli krwi, weszło na Zaolzie witane przez
„okupowaną” ludność polską łzami szczęścia i
kwiatami, przedłużyło
życie wielu Polakom zaolziańskim niemal o jeden rok, gdyż o tyle później weszli na Śląsk Cieszyński
niemieccy gestapowcy!
Chcemy wierzyć, iż wypowiedź Pana Prezydenta Rzeczpospolitej
Polskiej, odwołującego się do ideałów przedwojennych polityków
polskich, nie była w odniesieniu do Zaolzia odbiciem Jego osobistych
przekonań, lecz wyłącznie konsekwencją podpowiedzi
niedpowiedzialnych „ekspertów“.
Wiązaliśmy i wiążemy z pragmatyczną
polityką Pana Prezydenta wielkie nadzieje. Spodziewaliśmy się i
nadal spodziewamy konkretnego poparcia naszych wysiłków, zmierzających
do wstrzymania procesu wynaradawiania społeczności polskiej na
Zaolziu, zgodnie z regułami obowiązującymi w Unii Europejskiej
wg Konwencji ramowej Rady
Europy, ratyfikowanej przez Polskę i to co najmniej w zakresie, w
jakim w ramach ustawy o mniejszosciach narodowyh
zapewnia się mniejszościom w Polsce.
Chcemy wierzyć, że mówiąc o „grzechu“, imputowanym
szanowanym przez siebie przedwojennym politykom polskim, Pan Prezydent
nie pozwoli, by Jego kadencja przeszła do historii obarczona
rzeczywistym grzechem, grzechem zaniedbania zobowiązań wobec Polaków
zaolziańskich i że wyegzekwuje od swoich zaprzyjaźnionych czeskich
polityków dotrzymywanie obowiązujących standardów międzynarodowych
i uniemożliwi Panu Ambasadorowi „pochopne stawianie kropki nad
„i“. “
Ośmielamy się mówić za Wielkim Polakiem -
NON
POSSUMUS !
Czeski
Cieszyn, 17 września 2009
Za Sekcję Polską Ruchu
Politycznego Coexistentia w RC
Dr inż.
Stanisław Gawlik
, m.p.
Przewodniczący PSN
Skierowane
do: Prezydent PE, Prof. Jerzy Buzek,
jerzy.buzek@europarl.europa.eu
Prezydent RP,
Prof. Lech Kaczyński, bsz@prezydent.pl
Prezydent RC,
Prof. Václav Klaus, jiri.weigl@hrad.cz
Tłumaczenie
tekstu przytoczonego powyżej
e-mailu do prezydenta RC:
Prezydent Republiki Czeskiej
Szanowny Pan Prof. Václav
Klaus
Szanowny Panie Prezydencie,
pragniemy przekazać Panu naszą
opinię nt. doniesień prasowych dotyczących wystąpienia Prezydenta
Rzeczypospolitej Polskiej p. Prof. Lecha Kaczyńskiego odnoszącego się
do wyzwolenia Zaolzia przez wojsko polskie w r. 1938.
Z poważaniem
Stanisław
Gawlik
24 września
2009
Od
redakcji:
Po
zamieszczeniu na naszej stronie powyższych tekstów, gdzie w oświadczeniu
SPRZECIW znalazło się przypomnienie autentyucznych faktów związanych
z Zaolziem z r. 1938, otrzymaliśmy od jednego z internautów
następujący e-mail:
Szanowna
Redakcjo!
Może
zainteresuje Was czeski tekst, który znalazłem w internecie. Z
oceną wystąpienia Lecha Kaczynskiego w poniższym artykule się
wprawdzie nie zgadzam, ale jego dalsza część jest w mojej ocenie
zaskakujaca, jako że napisana została przez Czecha i opublikowana w
czeskiej gazecie.
Čtenářský
dopis LN (Lidové
noviny – dziennik czeskich chadeków 7.9.2009 - przyp. A.S.)
Polský
prezident Kaczyński převezl při vzpomínání na začátek druhé
světové války ruského premiéra Putina. Ten v pokuse zmírnit
dojem z ruského chování v létě a na podzim roku 1939 poukázal mj.
i na polský zábor „Zaolší“ po Mnichovské dohodě. Kaczyński
reagoval: „Účast Polska v likvidaci, nebo přinejmenším teritoriálním
zmenšení tehdejšího Československa, nebyla jen chyba, byl to hřích.“
Tím je věc uzavřena a netřeba se k ní vracet.Je ovšem uzavřena
jen pro Poláky. Polský prezident řekl B, a aby se kruh uzavřel a
žádný medvěd z dnes už ne zcela blízkého zahraničí do něho
nemohl strkat pracky, je třeba, aby někdo za Čechy řekl A. Přepadla
mne touha znovu radit prezidentu Klausovi, a načrtl jsem schéma krátkého
dopisu, který by měl napsat svému příteli ve Varšavě: Vaše
excelence, děkuji vám za krásná a otevřená slova. Vedou mne k
tomu, abych řekl to, co jsem měl říci už dávno.
Český zábor
oblastí s převážně polským obyvatelstvem po roce 1918 nebyl jen
hřích, ale taky nehorázná blbost, přesto že jsme si k tomu
nakonec vyprosíkovali souhlas Dohody. Nešlo jen o to, že jsme
Polsku vpadli vojensky do zad v situaci, kdy se nemohlo pořádně bránit.
K záboru území nás nevedly ani důvody „historické“ (jako v případě
Sudet), ani „etnické“ (jako ke spojení se Slovenskem), ale „strategické“
(uhlí a železnice na Slovensko) – tedy slušně řečeno chtivost.
Tím vznikla ve vztazích s Polskem otevřená rána, která se dlouho
obtížně hojila. Symbolizuje ji Těšín, čtyřicet let před Berlínem
první nesmyslně rozdělené město v Evropě. Doufám že ve
sjednocené Evropě otevřených hranic se tato rána úplně zahojí,
a jsem připraven k tomu přispět. V úctě V.K.
Protože
ovšem našeho pana prezidenta dobře znám, vím, že něco podobného
ho ani nenapadne.
Lidové
noviny 7. září 2009
PS.:
Podle wikipedii je autor výše
uvedeného článku Bohumil Doležal bývalým poradcem prezidenta Václava
Klause - red. PBI-Z
Poniżej
tłumaczenie na język polski:
Z
redakcyjnej poczty Lidových novin:
Polski
prezydent Kaczyński, mówiąc o początku drugiej wojny światowej,
przechytrzył rosyjskiego premiera Putina. Ten, próbując złagodzić
wrażenie odnośnie rosyjskiego zachowania w lecie i jesienią 1939,
wskazał m.in. na polski zabór Zaolzia po Układzie Monachijskim.
Kaczyński reagował: „Przyłączenie
się Polski do rozbioru, w każdym razie terytorialnego ograniczenia
ówczesnej Czechosłowacji, było nie tylko błędem, było
grzechem”. W ten sposób sprawa została zamknięta i nie
trzeba do niej powracać. Została oczywiście zamknięta, ale tylko
dla Polaków. Prezydent Polski powiedział B, lecz by koło zostało
zamknięte i żaden niedźwiedź z dziś już niezupełnie bliskiej
zagranicy nie mógł w nie wciskać łapy, trzeba by ktoś powiedział
A w imieniu Czechów. Zapragnąłem ponownie poradzić prezydentowi
Klausowi i nakreśliłem schemat krótkiego listu, który powinien posłać
swemu przyjacielowi do Warszawy: Wasza
Ekscelencjo, dziękuję Panu za piękne i szczere słowa. Skłoniły
mnie do powiedzenia tego, co powinienem był powiedzieć już dawno. Czeski zabór terytorium z większością polskich mieszkańców po
roku 1918 był nie tylko grzechem, był również bezdenną głupotą,
choć w końcu wyżebraliśmy sobie na to zgodę Ententy. Nie chodziło
wyłącznie o to, że napadliśmy na Polskę zbrojnie, z zaskoczenia w
chwili, gdy nie mogła się odpowiednio bronić. Do zaboru tej ziemi
nie upoważniały nas ani przesłanki „historyczne” (jak w
odniesieniu do Sudetów), ani „etniczne” (jak do aliansu ze Słowacją),
tylko „strategiczne” (węgiel i kolej żelazna na Słowację) –
czyli, mówiąc oględnie, chciejstwo. W ten sposób powstała w
stosunkach z Polską otwarta rana, która bardzo długo nie mogła się
zagoić. Symbolizuje ją Cieszyn, pierwsze – czterdzieści lat przed
Berlinem – bezceremonialnie rozdzielone miasto w Europie. Wierzę,
że w Europie bez granic i ta rana wreszcie zupełnie się zagoi i gotów
jestem się do tego przyczynić. Z wyrazami szacunku V.K.
Niestety,
ponieważ dobrze naszego pana prezydenta znam, jestem przekonany, że
nic podobnego mu nawet nie przyjdzie do głowy.
Lidové
noviny 7 września 2009
PS.: Wg
wikipedii autor powyższego artykułu Bohumil Doležal jest byłym
doradcą prezydenta Václava Klause - red. PBI-Z
|